Strona główna » Wychowywanie dzieci » Dlaczego uważam, że dziecko nie musi się dzielić
Zupełnie nie rozumiem sytuacji, kiedy rodzice zmuszają swoje dzieci do dzielenia się ich zabawkami np. w piaskownicy. Nie rozumiem też rodziców, którzy nie reagują, kiedy ich dzieci wchodzą mocno w osobistą przestrzeń innego dziecka i nie zważając na jego protesty próbując wyrwać mu jego zabawkę.
Moja żona w piaskownicy z dziećmi buduje zamek, jedna mama patrzy w telefon, dwie inne siedzą na ławce i zajadają się różnymi rzeczami, na widok których wszystkim dzieciom w piaskownicy leci ślinka. Obrazek, który możemy zaobserwować zapewne w wielu miejscach Polski każdego dnia.
Do naszych dzieci podchodzi chłopczyk, któremu mama nigdy nie zabiera zabawek do piaskownicy, bo zawsze sobie od kogoś „pożyczy”. Chłopczyk sięga po Antka łopatkę, na co Antek ściska ją z całych sił, żeby mu jej nie zabrał. Mówi do niego, że to jego łopatka. Walka trwa już dłuższą chwilę, chłopiec wyrywa, Antoś nie puszcza. Moja żona nie reaguje, bo chce, żeby chłopcy rozwiązali sami ten konflikt.
W pewnym momencie chłopiec ciągnie tak mocno, że syn już nie dawał rady utrzymać jej, a słowa, które wypowiadał już nie pomagały. Żona powiedziała więc do chłopca, żeby zostawił łopatkę Antosia, bo jest jego i on chce się nią bawić. Chłopiec odchodzi, Antoś odkłada łopatkę na piasek, na co chłopiec przybiega, zabiera ją i ucieka. Mama chłopca nie widzi w tym nic złego, mówi tylko: „będziesz musiał oddać łopatkę później” i wraca do patrzenia w telefon. No tak, przecież trzeba się dzielić…
Panuje powszechnie przekonanie wśród rodziców, że należy od samego początku uczyć dzieci dzielenia się z innymi. Stały tekst: „trzeba się dzielić” powtarzany jest jak mantra wśród rodziców i dziadków. Ja natomiast uważam, że dzieci dzielić się nie muszą. Dlaczego? Bo każdy ma prawo powiedzieć „tak” lub „nie” i ma prawo do decydowania o swoich rzeczach.
Co więcej, ma też prawo do swojej własności. Nie jest dla nas oburzające to, że ktoś chce od naszego dziecka rzecz, która jest jego. Dlaczego więc często oburza nas fakt, kiedy inny dorosły chce jakąś rzecz od innego dorosłego?
Wyobraź sobie, że siedzisz sobie na ławce w parku. Podchodzi do Ciebie jakiś mężczyzna i mówi: „O, jaki fajny masz telefon, daj mi sobie na nim pograć”. Kiedy się nie zgadzasz, on się dziwi i mówi, że trzeba się dzielić i zaczyna Ci go wyrywać. Sytuacja identyczna jak ta między dziećmi, ale to przecież tylko dzieci, a to o co się kłócą to tylko łopatka, prawda? No właśnie nie jest to prawda. Dla dziecka ta łopatka jest tak ważna jak dla dorosłego telefon!
Czy naprawdę uważamy, że dziecko, które zmuszamy do dzielenia się swoimi rzeczami będzie chętnie w przyszłości się dzieliło? I że jeszcze będzie to robiło z potrzeby serca?
Uważam, że uczenie dziecka stawiania granic nie uczyni z niego samolubnego dziecka, bo nie takie sytuacje do tego prowadzą. Pokuszę się o stwierdzenie, że prędzej na samolubne dziecko wychowamy to, które nauczymy, że wszystko mu się należy, i że może mieć co chce, bez względu na protest i uczucia innych…
Krzysztof Opeldus (Tata prezes)
Oceń ten wpis
Twoja opinia jest dla mnie ważna.
Ocena 5 / 5. Głosów: 13
Nie dodano jeszcze żadnej oceny.