Jako rodzic nie mogę nie napisać o tym, co jest teraz w moim sercu, a wiąże się z dziećmi w czasie epidemii. Piszemy i czytamy o poświęceniu służby medycznej i wszystkich, którzy pracują w handlu. Ich rola jest bardzo ważna, nie tylko w tym czasie, ale na co dzień i należą im się słowa uznania. Skupiamy się na różnych grupach społecznych, my rodzice też myślimy o tym, że nam ciężko i to też jest prawdą. Lecz tym razem nie na nas chcę się skupić.
Kilka dni temu, kiedy po całym dniu moja cierpliwość była na wyczerpaniu zaczęły pojawiać się w mojej głowie myśli, że mam dość krzyku i kłótni moich dzieci. Wziąłem kilka głębokich wdechów, spojrzałem na moje dzieci i zacząłem zastanawiać się jakie myśli i emocje są w ich małych sercach, teraz, kiedy cały ich świat stanął do góry nogami, a ich poczucie stabilizacji zostało zachwiane.
Pewnego dnia obudziłem się i mama powiedziała, że moje przedszkole na jakiś czas zostało zamknięte. Podobno panuje jakiś wirus. Na początku ucieszyłem się, że mogę zostać z mamą w domu. Cieszyłem się, że nie będzie chodzić do pracy. Pomyślałem, że teraz będziemy mogli razem robić to, co naprawdę lubię.
Zaproponowałem, żebyśmy poszli na plac zabaw i spotkali się z koleżankami i kolegami z podwórka. Niestety, place zabaw są zamknięte, a z kolegami nie mogę się spotykać. Było mi smutno, nie rozumiałem tego. Jak plac zabaw może mi zaszkodzić, przecież to miejsce, w którym jest tylko dobra zabawa. Nie wiem też jak może mi zaszkodzić zabawa z kolegami. Rodzice mówią, że to minie, że jeszcze będę mógł się bawić na podwórku i chodzić do przedszkola.
Lubię mój dom, lubię bawić się z siostrą i rodzicami, ale bardzo mi się już nudzi. Często krzyczę, sam nie wiem do końca dlaczego. Nie chcę smucić mamusi i tatusia, wiem, że są zmęczeni i bardzo się starają, żebym się dobrze bawił. Wiem, że bardzo mnie kochają, ale czasami nie potrafię inaczej. Krzyk i złość to jest mój sposób na poradzenie sobie z tym, że jest inaczej niż było.
Nic nie mogę…
Nie mogę też odwiedzić babci i dziadka, bardzo za nimi tęsknię. Rodzice mówią, że moglibyśmy zarazić ich, albo oni nas, ale przecież czujemy się dobrze. Babcia i dziadek też mówią, że nie mają kataru, ani gorączki. Bardzo martwię się o dziadka, bo w radio mówili, że palenie papierosów przy tym wirusie jest groźne, a dziadek dużo pali. Mówiłem dziadkowi, żeby nie palił, i powiedziałem też babci, żeby go pilnowała, ale chyba mnie nie posłuchał. Rodzice wytłumaczyli mi, że jak ktoś długo i dużo pali to trudno jest mu przestać.
Czasami bawimy się na balkonie. Jest fajnie, ale to nie to samo co spacer. Wcześniej chodziliśmy do lasu, a teraz nawet tam nie możemy iść, a przecież myliśmy ręce po przyjściu do domu. Nawet nie mogę wyciągać zakupów z torby, bo rodzice nie pozwalają, a ja to tak lubiłem. Przecież chcę pomagać. Czemu ten wirus ciągle mi coś zabiera – nie lubię go. Jest mi bardzo smutno, zwłaszcza jak widzę, że mama czasami też się czymś martwi, a ja nie wiem czym. Przecież jesteśmy wszyscy razem w domu i nic nas nie boli.
Czasami pytam rodziców czy jutro pójdę do przedszkola, ale zawsze odpowiadają, że jeszcze nie. Codziennie moja pani przesyła mamie na telefon różne zadania i prace do wykonania. Fajnie, ale wolałbym robić to z moimi kolegami i koleżankami w przedszkolu. Moja siostra ciągle pyta o basen i lody. Myślę, że już jutro jak wstanę wszystko będzie jak dawniej – pójdę do przedszkola, a jak Tatuś po mnie przyjdzie, to pójdziemy razem na lody.
W tym trudnym dla nas czasie nie zapominajmy o najmłodszych – naszych dzieciach, dzieciach bliskich nam osób. Otoczmy ich szczególna troską, aby ich małe serca nie były zranione.
Krzysztof Opeldus (Tata prezes)
Oceń ten wpis
Twoja opinia jest dla mnie ważna.
Ocena 5 / 5. Głosów: 10
Nie dodano jeszcze żadnej oceny.