Site icon Tata prezes

Jesteś idealną mamą

idealna mama

Mama nie ma łatwego życia. Ciągle jest bombardowana tym, że musi dać radę – najlepiej we wszystkim, co związane z domem i dziećmi. W dodatku nie może zapomnieć, że przecież dalej jest kobietą, więc niezależnie od tego czy ma lepszy, czy gorszy dzień musi bosko wyglądać, pachnieć i być umalowana. Moja żona nie jest idealną mamą i właśnie za to ją kocham, a co ona sama sądzi o byciu idealną mamą, przeczytajcie sami:

Bardzo długo zbierałam się do napisania tego tekstu. Temat ten osobiście bardzo mnie dotyka i czuję, że jest tak złożony, że nie podołam. Być może zastanawiacie się o co chodzi i co kryje się pod tym tytułem, a może doskonale wiecie z czym on się wiąże, bo czujecie to samo co ja?

Idealny dom, idealna rodzina, idealna mama

W dzisiejszych czasach bardzo łatwo jest stworzyć w sieci idealną wersję samej siebie. Przeglądając konta mam na Instagramie można wpaść w depresję. Idealny dom, w którym jest idealny, zawsze posprzątany pokój dzieci. Dzieci w pięknych ubraniach, zawsze czyste, bawiące się najlepszymi zabawkami. Mąż zawsze wpatrzony w żonę i dzieci. I wreszcie ona – mama, która jest zawsze umalowana, dobrze wyglądająca, uśmiechnięta i zadowolona z życia i ze swoich dzieci. Pod tym ładnym, idealnym w pięknych kolorach zdjęciem mnóstwo lajków i komentarzy.

Następnie patrzymy na siebie, nieumalowaną, z dodatkowymi kilogramami po ciąży wracając myślami do naszej figury sprzed lat. Spoglądamy na nasz dom, wszędzie porozrzucane zabawki, sterta prania, nieumyte naczynia i masa innych spraw, których jeszcze nie zdążyłyśmy ogarnąć. Wreszcie patrzymy na nasze dzieci i męża, których kochamy najbardziej na świecie, ale nie ma się co łudzić – idealni nie są.

Odkąd weszłam w świat macierzyństwa mam wrażenie, że od matek oczekuje się zbyt wiele. Panuje wśród mam niepisana zasada, by nie dać po sobie poznać, że się nie daje rady, by nie prosić o pomoc, by być zawsze na pełnych obrotach. Oczekuje się od nas 100% poświęcenia, zawsze czystego domu, obiadu ugotowanego na czas, pełnej lodówki, czystych ubrań, a do tego jeszcze skupienia całej swojej uwagi na dzieciach, zabawie z nimi i odpowiadaniu na milion pytań dziennie, w tym zaspakajaniu wszystkich ich potrzeb.

Musimy dawać radę!

Dawniej, kiedy ojciec rodziny wracał z pracy, na stole czekał na niego obiad, a on po obiedzie udawał się na zasłużony odpoczynek po pracy. Wiecie na pewno doskonale o co chodzi. Kobieta zajmująca się dziećmi i domem, przebywająca na urlopie macierzyńskim nie była uznawana za osobę pracującą. Czasy się zmieniły, ale niestety wciąż w wielu rodzinach dalej to funkcjonuje. Wiele kobiet wciąż słyszy od swoich mężczyzn: przecież cały dzień siedzisz w domu, to czym ty jesteś zmęczona?

Wśród mam krąży żart, że pierwszy rok po urodzeniu dziecka urlopem macierzyńskim mógł nazwać tylko mężczyzna. Za każdym razem jak myślę o moim urlopie macierzyńskim w duchu się śmieję, bo zdecydowanie urlop nie kojarzy mi się z tym wszystkim, co przez tyle miesięcy po urodzeniu dziecka trzeba robić. Urlop to urlop – odpoczynek, dłuższe spanie, zwiedzanie, plaża, morze. A pierwszy rok z dzieckiem jest zupełnym przeciwieństwem urlopu – zmęczenie, brak snu, zwiedzanie mieszkania w celu znalezienia pieluchy, morze łez itd.

Nie ma we mnie zgody na obarczanie kobiet tak wielkim ciężarem. Tylko czy my same nie pozwalamy na to, by tak o nas myślano? Bardzo często same budujemy wokół siebie przekonanie, że świetnie dajemy sobie ze wszystkim radę, jednocześnie płacząc z bezsilności w łazience, by nikt nie widział. Jak często wyręczamy ojca naszych dzieci w czymś, bo twierdzimy, że same zrobimy to lepiej? Ile razy dzwonimy jak dzieci wyjdą z kimś innym niż my na spacer, bądź zostaną u dziadków, by skontrolować sytuację? Dlaczego w Internecie, na grupach dla mam, na Instagramie, przyjaciółkom nie potrafimy przyznać się do tego, że bywają takie dni, że nie dajemy rady? Robiąc to wszystko dajemy światu poczucie, że jesteśmy niezastąpione, a wszystko wokół naszych dzieci robimy najlepiej. Nie mówię, że tak nie jest, ale być może w ten sposób zniechęcamy naszych mężów do opieki nad dziećmi i robimy z nich nieogarniętych ojców. Zaufajmy im, bo potrafią świetnie sobie poradzić, a rola ojca jest niezastąpiona w wychowaniu dzieci. Być może zrobią przy tym trochę bałaganu, ale warto pozwolić być im ojcami!

Kiedy staniemy się „idealnymi” matkami?

Kiedy przyznamy same przed sobą, że mamy prawo do tego, by czuć się zmęczone, bo każdego dnia i każdej nocy wykonujemy kawał dobrej roboty.

Kiedy przyznamy same przed sobą, że nie musimy być idealne i tak naprawdę nigdy nie będziemy.

Kiedy przyznamy same przed sobą, że musimy w pewnych kwestiach odpuścić, bo wzięłyśmy zbyt wielki ciężar na swoje barki.

Kiedy zrozumiemy, że nam tez należy się chwila dla siebie i to najwyższa pora by powiedzieć o tym ojcu naszych dzieci.

Kiedy z innymi matkami będziemy potrafiły szczerze rozmawiać o tym, jakie macierzyństwo jest trudne pomimo swojego piękna i ogromnej miłości do naszych dzieci.

I wreszcie: kiedy będziemy potrafiły znaleźć coś, co będzie tylko nasze. Coś, co sprawi, że się odstresujemy i będziemy szczęśliwe same ze sobą.

Myślę, że ta mała, kilku-punktowa recepta pozwoli nam – matkom – odciąć się od poczucia, że musimy wszystko i sprawi, że nasze poczucie wartości wejdzie na wyższy level. Szczęśliwa i zaspokojona mama, to przecież szczęśliwe dziecko. Pozwólmy sobie na chwilę dla siebie i tak zwyczajnie odpuśćmy. Nie bierzmy na siebie całej odpowiedzialności za dom i nie pokazujmy światu, że wszystko co nasze jest idealne. Umiejętność przyznania, że nie dajemy rady jest tak naprawdę pokazaniem naszej siły i odwagi. Pokazaniem, że jesteśmy po prostu normalnymi mamami, które mają lepsze i gorsze dni.

Magdalena Opeldus
Krzysztof Opeldus (Tata prezes)

Zdjęcia: Anna Karaś, Kinga Laby

Oceń ten wpis

Twoja opinia jest dla mnie ważna.

Ocena 5 / 5. Głosów: 7

Nie dodano jeszcze żadnej oceny.