Site icon Tata prezes

Zlikwidujmy place zabaw

czy dzieci mogą być głośne

Pomyślicie, że zwariowałem, ale nic z tych rzeczy. W dzisiejszym świecie dzieci są za głośne! „Starzy ludzie po latach ciężkiej pracy mają prawo do spokoju. Problemem na placu zabaw nie są dzieci tylko beneficjentki 500+. Zamiast pilnować dzieci to wrzeszczą na nie. Łeb wsadzony w wypasiony telefon i dziurawe buty”.

Dokładnie taki postulat przeczytałem kilka dni temu na jednym z portali i powyżej przytaczam jeden z komentarzy pod nim. W artykule była opisana sprawa pewnego mężczyzny, któremu przeszkadza plac zabaw pod oknami mieszkania. W związku z tym robi wszystko, aby ten plac zabaw zlikwidowano. Mężczyzna umieszcza między innymi tablice na placu zabaw z niemiłymi napisami czy też puszcza przez głośnik obelgi w kierunku… dzieci.

Sprawa tego placu zabaw zrobiła się dość głośna i medialna, ale nie to jest powodem, dla którego postanowiłem o tym napisać. Po pierwsze sprawa jest mi bliska lokalnie – znam to miejsce o którym jest tak głośno. Po drugie, dotyczy tego czym żyję od ponad 3 lat – mojego rodzicielstwa, w którym usłyszałem już nieraz, że moje dzieci są za głośne. Kiedy sprawa jest tak głośna, to zawsze ma ona zderzenie z opinią innych. Również w tym przypadku, wielu komentujących postulat likwidacji tego placu zabaw ma różne zdanie na ten temat i mam wrażenie, że najgłośniejsi mimo wszystko są przeciwnicy placu zabaw.

W dzisiejszym świecie dzieci są za głośne

Jedna z osób, która popiera i rozumie autora postulatu twierdzi, że trzeba zlikwidować wszystkie place zabaw, które znajdują się pod domami. Poucza, że dobrym pomysłem jest wychodzenie z dziećmi daleko od miejsc publicznych. Najlepiej jak najdalej od osiedli tak, aby nie przeszkadzać innym. I jak wskazuje – sama tak robi ze swoimi wnukami idąc jak najdalej, aby nie denerwować ludzi. Inna z kolei moim zdaniem zamyka dyskusję przytaczając piękny wiersz, którego autorką jest Kamila Zielińska-Krogulska. Poniżej jego fragment:

„Tęskno mi Boże do świata,
Tamtego prostego sprzed lat.
Gdzie brat kochał brata,
A ludzie mieli mniej wad.
Gdzie telewizor był czarno-biały,
A w sklepach było niewiele.
Dzieci się tam uśmiechały,
Ludzie żyli jak przyjaciele.
Ulice życiem tętniły,
A owoc miał słodki smak.
Człowiek każdy był miły,
Tego świata jest mi brak.
[…]”

I do tego wiersza i tych ludzi, którzy życiowo podchodzą do tematu jest mi blisko. Myślę, że warto podkreślić ideę placów zabaw pod blokami. Nie bez powodu te place zabaw tam się znajdują! Miejsca, jakim są place zabaw mają być bezpieczne dla dzieci, dzięki tej bliskości mamy możliwość być z naszymi dziećmi, mieć je na oku. Dodatkowo fakt, że znajdują się właśnie przy osiedlach odstrasza tych wszystkich, którzy mogą mieć w stosunku do dzieci złe zamiary. Wyobraźmy sobie place zabaw na odludziu?! O zgrozo, nie chcę nawet myśleć co by się działo.

Dzieci są głośne, bo są dziećmi!

Mimo wszystko rozumiem, że osobom starszym mogą przeszkadzać różne sytuacje. Rozumiem, że są już słabi, mają mniejszą werwę, wiele może ich irytować i denerwować. Głośne okrzyki, hałasy dzieci również mogą się do tego zaliczać. Hola, hola starszy człowieku! Przypomnij sobie jak byłeś dzieckiem, jak cudownie krzyczałeś i biegałeś całymi dniami po osiedlu. Przypomnij sobie jak spod bloku wrzeszczałeś „Mamooo!”, bo nie było domofonów i telefonów. Czy biegałeś za piłką na łące w dzikich chaszczach, by nikt nie usłyszał Twojej radości ze strzelonego gola? A może wychodziłeś z mieszkania cichutko, a później szedłeś grzecznie ścieżką i dopiero gdy nikogo nie było w pobliżu stawałeś się dzieckiem? Nie chciałeś, żeby ktoś wiedział, że nim jesteś? A może zabroniono Ci nim być?

Pamiętam kiedy byłem dzieckiem i gdy w latach 90-tych nie było boisk, a w piłkę grało się tam, gdzie się tylko dało. Naturalnie, że najlepsze dla nas było grać obok bloków, tam gdzie czuliśmy się bezpiecznie, gdzie była jakakolwiek możliwość kopania na prostej nawierzchni. Graliśmy codziennie, aż do momentu kiedy pojawił się napis: „Zakaz gry w piłkę”. O ile teraz przy bloku jest to uzasadnione, to wtedy dla nas był to koniec świata. Oczywiście dalej graliśmy, ale już nie tak radośnie jak wcześniej i często uciekaliśmy, gdy ktoś przechodził obok lub krzyczał z okna, że jest ZAKAZ.

Jedna z naszych historii

Kiedy kilka miesięcy temu moja żona odwiedziła z dziećmi (wtedy Antoś 3l i Zosia 15m) moją mamę w jej nowym mieszkaniu, spotkała ją niemiła niespodzianka. Wściekła sąsiadka – notabene starsza pani – przyszła z pretensjami, że dzieci zbyt głośno się zachowują. Dzieci u babci były dopiero drugi raz, i tym razem trwało to ok. 40 minut od ich przekroczenia progu, aż do sąsiedzkiej interwencji. Zdenerwowana pani naprawdę nie była miła i na jej nieszczęście trafiła na gorszy czas mojej żony, która mimo wszystko grzecznie powiedziała, że nie życzy sobie więcej takich „nalotów”, i że w jej ocenie dzieci zachowują się normalnie. Niezadowolona sąsiadka skwitowała to stwierdzeniem, że wezwie policję, dlatego że jej zdaniem dzieciom dzieje się krzywda, bo to niemożliwe, żeby tak krzyczały bez powodu. Oczywiście dzieci nie krzyczały bez powodu – krzyczały z radości bycia dzieckiem. Czy jako rodzic mam się bać radości moich dzieci? Czy jako rodzic mam mówić moim dzieciom, żeby przestały być dziećmi?

Dziecięca radość

Nie byłbym szczery i sprawiedliwy, gdybym teraz stał murem za wszystkimi krzykami. Oczywiście trzeba mieć na uwadze czym jest krzyk radości, a czym jest krzyk, który z radością nie ma wiele wspólnego. Na krzyk dzieci, który jest związany ze złością i gniewem powinien stosownie zareagować rodzic, poprzez rozmowę i wyjaśnienie dziecku co to za emocje. Takich krzyków jest zdecydowanie mniej, dlatego to zupełnie inny temat i jak wiadomo nie o to wszystkim karcących głośne dzieci chodzi.

Dziecięca radość i krzyk dziecka jest najpiękniejszym scenariuszem jaki może spotkać nas wszystkich. Przeżywanie dzieciństwa jest przecież czymś cudownym, co sprawia, że serce każdego rodzica potężnie rośnie. Dziecko, które ma możliwość być dzieckiem wyrośnie na fantastycznego lekarza, cudownego nauczyciela, genialnego prawnika, ale nie to jest najważniejsze. Takie dziecko wyrośnie przede wszystkim na szczęśliwego człowieka. Czy nie takich ludzi nam trzeba?

Krzysztof Opeldus (Tata prezes)

Artykuł „Dzieci za głośno się bawią, więc trzeba zlikwidować plac zabaw? „Mamy tego dość WON!”: Skarży się mieszkaniec Świętochłowic”. został opublikowany na łamach Dziennika Zachodniego. Wykorzystany cytat został zaczerpnięty z komentarza umieszczonego pod postem tego artykułu na profilu Facebook Dziennika Zachodniego.

Oceń ten wpis

Twoja opinia jest dla mnie ważna.

Ocena 3,1 / 5. Głosów: 64

Nie dodano jeszcze żadnej oceny.