Site icon Tata prezes

Lekarzu, proszę szanuj kobiety w ciąży

kobieta w ciąża a szacunek lekarza

Wyobraźcie sobie taką sytuację – Ty Droga Kobieto możesz wczuć się w rolę, a Ty Drogi Mężczyzno spróbuj współodczuć.

Przeżyliście stratę dziecka. Złość, smutek i przygnębienie towarzyszą Wam w kolejnych dniach. Życie się toczy dalej. Zachodzisz w kolejną ciążę. Odczuwasz radość a zarazem strach. Nie wiesz, które uczucie jest silniejsze. Nie wszystko jest jak należy, częste konsultacje, znowu jakieś ryzyko, ale dziecko się rozwija, przybiera na wadze. Dochodzi nadzieja, jest radość, ale strach jest dalej silny. Czujesz, że coś jest nie tak. Brzuch boli, napina się, są skurcze. Jedziesz do szpitala, boisz się. Jesteś w szpitalu i czekasz na swoją kolej. Boli cię jeszcze bardziej, strach jest coraz silniejszy. Wypełniasz masę papierów, odpowiadasz na wiele pytań: imię, nazwisko, adres, pesel, kiedy była ostatnia miesiączka, która ciąża, dziesiątki innych pytań, kilka kart zgód, upoważnień. Mija godzina, boli jeszcze bardziej, zalewa cię pot i strach, nie wytrzymujesz napięcia, leją się strumienie łez. Czekasz w pokoju na ginekologa. Nie dajesz już rady, masz tysiące czarnych myśli, twoja nadzieja umiera. Płaczesz jeszcze bardziej. Otwierają się drzwi, przychodzi lekarz i mówi: „Co ryczysz?! Weź się wytrzyj. Co ty z jakąś alergią tu przyszłaś? W domu też tak masz, że ryczysz ciągle?”.

Wyobraź sobie, że to prawdziwy szpital, prawdziwy lekarz, prawdziwa sytuacja, prawdziwa kobieta w ciąży. Moja żona. Co teraz czujesz? Bo ja dalej wściekłość, że takie sytuacje mają miejsce i że ktoś taki leczy ludzi. Myślę, że ten lekarz powinien zacząć leczenie od siebie, by móc nadal leczyć innych.

Szacunku jak na lekarstwo

Ten szpital zatrzymał moją żonę na kilka dni, ale wypisałem ją na własne żądanie, bo nie wyobrażałem sobie sytuacji, żeby ten lekarz miał cokolwiek wspólnego z nami. Poza tym stres żony zamiast się zmniejszać, narastał z każdą minutą. Dziś żałuję, że nie złożyłem skargi, że sprawy nie wyjaśniłem. Nie dlatego, aby się wyżyć, ale żeby to zatrzymać. Aby inna kobieta nie musiała tego przechodzić co moja żona. Nie podołaliśmy wtedy, nie mieliśmy siły walczyć, nie zrobiliśmy z tym nic – dla siebie. Zbyt mało czasu minęło od straty pierwszego dziecka, zbyt dużo wtedy walczyliśmy o to, żeby pochować Julkę – 3 miesiące od poronienia do pochówku. Być może dlatego, że ten szpital też był „chory”? Nie winię go – szpital wykonywał swoje obowiązki, a przed 22. tygodniem ciąży dziecko, to ponoć nie dziecko tylko zlepek komórek. Co z tego, że ma ręce i nogi – zlepek to zlepek. Jak to podsumował inny lekarz: „Trochę tkanki z krwią. Nie warto”.

Lekarzu, proszę waż słowa

Kiedy z Antosiem dobrnęliśmy prawie do rozwiązania, to żona musiała położyć się wcześniej w szpitalu z uwagi na zły stan zdrowia jak i obraz USG (m.in. brak przyrostu masy, nieodpowiednia ilość wód płodowych, wysokie ciśnienie krwi). Otrzymała skierowanie do szpitala w trybie pilnym. Co spotkało nas w szpitalu? Wielkie poruszenie. Widząc to wszystko zaczepiłem lekarza prowadzącego i zadałem wprost pytanie o rokowania. Uzyskałem odpowiedź: „Będziemy robić wszystko, żeby go uratować”. To miało mnie uspokoić? Dowiedziałem się jeszcze, że nie ma wód płodowych, a syn waży mniej niż 2500g w 9 miesiącu ciąży. Jak się później okazało, lekarz ten palnął coś trzy po trzy i wcale stan synka nie był, aż tak poważny. Antoś jak przyszedł na świat ważył 2960g i dostał 10/10 Apgar – niepotrzebnie skupiliśmy się na tym co mówił lekarz, który wywołał w nas kolejny niepokój, a powiedział tylko jedno niefortunne zdanie.

Nie wszystko takie smutne

To przykre historie i myślę, że nie jesteśmy sami w tym co przeżyliśmy. Nie chcę tym przekazać, że wszyscy lekarze czy też położne i szpitale są złe. Absolutnie tak nie jest i doświadczyliśmy tego w czasie prowadzenia ciąży i porodu Zosi. Szpital jak i ludzie w nim byli fantastyczni. Chcę jednak podkreślić, że zawód lekarza, to zawód ogromnego zaufania. Oczekuje się od lekarza zrozumienia, szacunku i profesjonalizmu, a nie zawsze się to otrzymuje. W trzech opisanych przypadkach każdemu z tych lekarzy zabrakło tych trzech cech. Dwie ciąże, trzy szpitale, trzech różnych lekarzy. To tylko kawałek świata, to tylko trochę naszej historii, a tyle w nich złości i złych emocji.

Drogi Lekarzu, szanuję Cię za Twoją wiedzę i poświęcenie. Widzę w Tobie przede wszystkim człowieka. Zależy mi, abyś zawsze szanował swoich pacjentów i widział w nich ludzi. Nie zapominaj też proszę o tym, że będąc lekarzem jesteś na służbie i to był Twój wybór, za który my wszyscy płacimy w państwowych daninach, więc to my jesteśmy Twoim pracodawcą – my wszyscy. Proszę nie zapominaj.

Krysztof Opeldus (Tata prezes)

Przekaż ten apel, aby jak najwięcej ludzi mogło doświadczyć Szacunku.

Oceń ten wpis

Twoja opinia jest dla mnie ważna.

Ocena 4,4 / 5. Głosów: 7

Nie dodano jeszcze żadnej oceny.