Site icon Tata prezes

Przyjdzie pan i cię zabierze

straszenie dziecka

Serio?! Naprawdę? Nie mam pojęcia skąd w dorosłych biorą się takie pomysły na motywowanie dzieci do bycia grzecznym, posłusznym i uległym. Na pewno słyszeliście wiele prób przywoływania dzieci do porządku przez rodziców, dziadków czy innych opiekunów, które przybierały taką lub podobną formę:

„Jak nie będziesz grzeczny, to przyjdzie pan i cię zabierze.”
„Nie chcesz iść, to nie – ja idę. Przyjdzie pan i cię zabierze, zobaczysz.”
„Jak się nie uspokoisz, to pan policjant wsadzi cię do więzienia.”

To tylko przykłady, bo twórczość jest zatrważająca, a w miejscu „pana” można nieraz usłyszeć, że zabierze: Baba Jaga, sąsiad, cygan czy złodziej. Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy opiekun dziecka robi to w miejscu publicznym i już nie fantazjuje, ale wskazuje konkretnie palcem, który „pan” czy „pani” to dziecko zabierze.

Rozumiem, że nie potrafisz

Jeśli jesteś rodzicem masz prawo do błędu i możesz czuć się zmęczony, a Twoja bezsilność może Cię pchać do oczekiwania natychmiastowego efektu. Może już sobie kiedyś powtarzałeś, że już tego więcej nie zrobisz, ale słabość i życie Cię przerosło i te błędy powtarzasz. Efekt „straszenia” często jest niemal natychmiastowy i nawet wydaje się, że pomaga. Jednak ten cudowny środek ma całą masę efektów ubocznych, które przerosną rodzica jeszcze bardziej. Poradzenie sobie później ze skutkami „straszenia” będzie niemalże nie do odkręcenia. Paradoksem rodzica jest to, że często oczekujemy od dzieci natychmiastowych efektów i działań, a sami nie potrafimy czekać – niecierpliwość wyzwala w rodzicach „straszenie” dzieci, bo jest prostsze, daje od razu „efekty” i nie trzeba nic tłumaczyć. Często rodzice oszukują samych siebie twierdzeniem, że w sytuacjach problemowych nic do dzieci nie dociera czy też one nie rozumieją inaczej. Jeśli rodzic spróbuje innych metod – chociażby na 8 tygodni – to przekona się o swojej pomyłce i nigdy nie wróci już do wcześniejszych metod.

Dlaczego nie powinno się straszyć dzieci

Jeśli znacie kogoś kto nieświadomie to robi, to uświadomcie go jak najszybciej, że powinien zmienić metody i zamknąć księgę pt. „Kiedyś tak było – to normalne”. To zdecydowanie nie jest normalne, bo takie straszenie utrwala w dziecku postawę lękową. Im więcej straszenia w różnych sytuacjach i miejscach tym gorzej. Dziecko zaczyna sobie uświadamiać, że jest zagrożone praktycznie w każdej życiowej sytuacji, a jego poczucie zaufania i realnej oceny zagrożeń jest zaburzone. W sytuacjach realnego niebezpieczeństwa dziecko może nie potrafić go ocenić i zareagować. Nawet nie przyjdzie mu do głowy, aby powiadomić dorosłych – bo oni przecież są źli, niedobrzy, zabiorą. Jeśli dziecko było straszone policjantem, to od najmłodszych lat zaufanie do tej służby jest zachwiane. O zaburzonej ocenie sytuacji pisałem również przy okazji wpisu: Uważaj na niewinne „Pójdziesz ze mną?”, gdzie często dorośli dla żartu zaczepiają obce dzieci, proponując im pójście z nimi.

Nie zapominajmy również o tym, że dzieci to świetni obserwatorzy i potrafią wyciągać wnioski. Jeśli „straszenie” nigdy się nie spełnia, to znaczy rodzice kłamią i dziecko staje się nieufne, a to prowadzi do osłabienia relacji pomiędzy rodzicem i dzieckiem. Innymi negatywnymi skutkami mogą być wybuchy złości, nocne koszmary czy „nieuzasadniony” strach do wielu rzeczy, miejsc czy ludzi.

Gdy byłem małym dzieckiem

Gdy byłem dzieckiem mój starszy brat straszył mnie przed snem mówiąc, że pod moim łóżkiem jest „pan z worem”. Nie pamiętam co miał ten pan mi zrobić, ale pamiętam dokładnie, że się bałem, i że do tego worka mnie wsadzi i mnie porwie. Przez długi czas miałem koszmary, a po dziś dzień pamiętam obraz tych koszmarów i uczucia, które mi towarzyszyły. Pan z workiem wyglądał okropnie – miał złe spojrzenie. Sen zawsze zaczynał się jego wyjściem z mieszkania, z którego wynosił pełny worek i ładował go na plecy, biegł schodami w dół, przeraźliwie się śmiejąc. Przez większość snu przestraszony uciekałem biegnąc w miejscu, i właśnie ten bieg w miejscu był najbardziej przerażający.

Życzę wszystkim rodzicom, dziadkom i opiekunom cierpliwości, której tak często w życiu codziennym brakuje. Nie czujcie się nigdy przegrani, bo rodzicielstwo to nie jest krótka przygoda życia, ale trwa całe nasze życie. Warto się zmieniać i być lepszym dla dzieci, bo to często zmienia i nas – rodziców.

Dziękuję Kasi – mojej czytelniczce, która zainspirowała mnie do napisania tego wpisu.

Krzysztof Opeldus (Tata prezes)

Oceń ten wpis

Twoja opinia jest dla mnie ważna.

Ocena 4,6 / 5. Głosów: 22

Nie dodano jeszcze żadnej oceny.