Strona główna » Lifestyle, tips » Kilka pomysłów jak poprawić codzienne zakupy
W ostatnich wpisach było dużo o uczuciach i emocjach, co przełożyło się na burzliwą dyskusję na facebookowym profilu. Dziś postanowiłem dla równowagi napisać o prostej codzienności, która dotyczy wszystkich. Podzielę się z Wami kilkoma wskazówkami jak robię zakupy oraz tym dlaczego moja żona się z tego śmieje. Możemy wspólnie się pośmiać – czemu nie. Zasady, które stosuję sprawią, że co 3 lata Twoja rodzina będzie mogła „za darmo” wyjechać na zagraniczne wakacje.
Mój dom nie należy do tych, które mają ułożony harmonogram dnia, tygodnia czy miesiąca. Nie tworzymy jadłospisu, nie mamy przygotowanego budżetu na jedzenie i nie liczymy tych wydatków w sposób badawczy – nie zbieramy paragonów itp. Czy przez to w naszym domu jest za mało jedzenia czy też jest go za dużo? A może się psuje? Nic z tych rzeczy. Wszystko co przeczytasz poniżej, sprawdza się u nas plus minus w trzech na cztery przypadki. Chodzi o to, że czasem łamię delikatnie zasady zakupowe, bo nie chcę czuć się w tych zasadach więźniem i staram się je dostosować do tego, co dzieje się w naszym życiu.
Większe zakupy, takie na kilka dni do przodu robię raz w tygodniu i jest to duży sklep. Jeśli robicie takie zakupy samochodem, to doskonale się sprawdza składany koszyk, który można wozić w aucie. W moim przypadku działa idealnie, bo dzięki temu rzadziej korzystam z reklamówek, jednorazówek i tego rodzaju wynalazków. Niezależnie od ilości zakupów, zawsze mi się do niego wszystko zmieści. Może wyszkoliłem swoje zakupowe oko, ale wygląda to dość dziwnie, bo sklepowy wózek na kółkach jest zawsze zapełniony co najmniej w połowie, a później to wszystko mieści się do składanego koszyka. Nawet waga 10-15kg mu nie straszna, dlatego szczerze polecam to rozwiązanie. Ekologia i drobne oszczędności załatwione są przy każdej wizycie w sklepie. W skali roku ma to ogromne znaczenie.
Drobne zakupy takie jak pieczywo, a czasem wędlinę, warzywa czy owoce kupuję na co dzień w małych osiedlowych sklepach. Nie chciałbym, żeby było inaczej dlatego, że staram się być odpowiedzialny za moje lokalne podwórko i zależy mi na wsparciu małych prywatnych sklepów. Dzięki temu mam też świeże produkty do wykorzystania na bieżąco. Może to trochę zepsuje co napisałem o lokalnym wsparciu sklepów, ale absolutnie nie ma sensu kupować tam wszystkiego. Ostatnio po świętach, w jednym z lokalnych sklepów wydałem ok. 30 zł na uzupełnienie lodówki i wiem, że za tę kwotę miałbym w marketowym wózku dużo więcej produktów. Dlatego ważne jest dla mnie, aby większość mimo wszystko kupować w markecie.
„Co ty robisz?” (śmiech)
„Ty jesteś niepoważny” (śmiech)
„Weź już nie wydziwiaj” (śmiech)
To tylko niektóre z cytatów mojej kochanej żony, która dopiero po kilku latach mojego nurkowania zaakceptowała ten model zakupów w moim wykonaniu. Po co to robię? Dlatego, że w większości przypadków produkty z brzegu, ułożone w pierwszym, a nawet drugim rzędzie mogą być gorszej jakości. Udowodniłem to wiele razy, chociażby dla siebie aby mieć pewność, że nie zwariowałem. Wyobraźmy sobie opakowanie mrożonek, które jest na samej górze dużej zamrażarki. Ile razy zamrażarka ta jest otwierana, a ile razy ktoś ją otwiera i czyta coś, zastanawia się i nie zamyka drzwi. Produkt na samej górze jest narażony na ciągłe zmiany temperatur, dlatego ja takiego produktu nie chcę i biorę „ze środka”. Możecie również zabawić się w detektywów i sprawdzić daty ważności produktów z pierwszego i drugiego rzędu oraz z kolejnych. Bardzo dużo tych produktów z pierwszej linii jest „na wylocie” i można nie zdawać sobie z tego sprawy, że kupuje się produkt o krótkiej dacie przydatności. Prawie wszyscy biorą pierwszy produkt z półki, dlatego duże sklepy, aby nie zmarnować produktu, umieszczają go w pierwszych rzędach. Mądry właściciel sklepu powinien produkty o krótkiej dacie ważności odpowiednio wcześniej przecenić i położyć na inną półkę, aby klient miał możliwość wyboru.
Kupując w sklepie nigdy nie patrzę na cenę produktu, a wyłącznie na cenę za kilogram, litr bądź sztukę. Zgodnie z prawem taka informacja musi się znaleźć na sklepowych półkach. Czy tam jest? Oczywiście. To ta cena zapisana małym drukiem z brzegu etykiety. Różnice w cenach mogą być zatrważające od kilku do nawet kilkuset procent! Niektóre opakowania takich samych, bądź podobnych produktów mogą znacząco się różnić. Widzisz objętościowo takie same opakowania, ale ich waga jest różna. Kupujemy wtedy powietrze.
W tym patrzeniu na najtańszy produkt warto być rozsądnym. Bo jak się mówi, że najdroższe wcale nie musi być najlepsze, to również najtańsze nie zawsze jest dobre i zdrowe. Dlatego na wielu produktach chcę oszczędzać, ale nie na wszystkich. Jeśli coś znam i wiem, że jest dobre i warte swojej ceny, to w takim wypadku nie trzymam się kurczowo zasady, aby kupić jak najtaniej. Nie oszczędzam na produktach dla moich dzieci, które mają wpływ na ich rozwój i dietę. Nie kupuję najtańszych serków, mleka itp. ale takie sprawdzone, które mają wartościowy i zdrowy skład. Jeśli w Waszym domu pijecie wodę tak, jakbyście byli na pustyni, to możecie sporo zaoszczędzić kupując np. wodę z niższej półki cenowej. Może to być miesięcznie aż 30 zł. Na samej wodzie rocznie można zatem zaoszczędzić aż 360 zł! Warto pamiętać, iż nie jest to regułą, że tańsza woda nie ma w sobie tylu wartości i minerałów.
W modelu rodziny, który obecnie u nas funkcjonuje czyli 2+2, zasady zakupowe, które stosuję pozwalają na oszczędności w granicach 120 – 160 zł miesięcznie, co w roku przekłada się już na kwotę 1440 – 1920 zł. Kiedy pomnożę to razy trzy, to kwoty wyglądają już naprawdę bajecznie: 4320 – 5760 zł. Czy ta kwota pozwoli Ci wyjechać na zagraniczne wakacje? Naszej rodzinie pozwoli. Oszczędności niekoniecznie musisz przeznaczyć na zagraniczny wyjazd. Ta miesięczna kwota może zostać spożytkowana na bieżące wydatki i spowodować, że na przykład jedna rata Twojego kredytu będzie się spłacała właśnie z tych oszczędności i jej nie odczujesz. A to tylko dlatego, że zmienił się Twój model robienia zakupów.
Krzysztof Opeldus (Tata prezes)
Oceń ten wpis
Twoja opinia jest dla mnie ważna.
Ocena 4,8 / 5. Głosów: 4
Nie dodano jeszcze żadnej oceny.
Skomentowano 10 razy
Ja też zawsze wybieram mrożonki z dołu – z tego samego powodu 😀 myślałam że tylko ja mam taką schizę że te z góry mogą być rozmrożone 😝 i również patrzę na daty ważności i cenę jednostkową. W sumie jakoś bardzo się nad tym nie zastanawiam chyba mam to już we krwi – ot taki odruch. Chociaż muszę przyznać, że na ceny jednostkowe pierwszy raz zwrócił mi uwagę mój mąż (wtedy jeszcze nie mąż;) )
Bardzo fajny wpis!
A ostatnio doświadczamy jeszcze, że często tanie tak na prawdę nie jest tanie – przykład pierwszy z brzegu – kiedyś kupowaliśmy najtańsze awokado i efekt był taki że w 4/5 przypadków było ono przejrzałe/niedojrzałe/zgniło/było niesmaczne itp. Od pewnego czasu przerzuciliśmy się na tą droższą odmianę i jeszcze nam się nie zdażyło żeby nie zjeść ich ze smakiem. I od tej pory często podejmujemy taką refleksje, że co to jest za „tanio” skoro potem to muszę wyrzucić. Podjęliśmy więc decyzje, że niektóre produkty faktycznie kupujemy z wyższej półki-może przez to rzadziej, ale przynajmniej je wykorzystujemy 🙂 Pozdrawiam!
@Kasia, nawet nie wiesz jak się cieszę, że i Ty masz tę „schizę” 🙂 niby zakupy rzecz prosta, a tyle różnych metod można wdrożyć, które usprawnią codzienność i będą działać na plus dla naszego budżetu. Również przekonaliśmy się o tym, że nie wszystko warto tanio kupić. Często może być coś mniej wydajne. Wartościowe doświadczenia zdobywa się metodą prób i błędów czyli tak jak było z Waszym awokado 🙂 Pozdrowienia dla męża! Dobrego weekendu! Krzysztof.
Hhhhmmm… Twoja żona się śmieje, ale dla mnie to wcale nie jest już takie głupie ;). Też kiedyś myślałam i kupowałam wg zasady, że im taniej, tym lepiej – zwłaszcza ubrania czy kosmetyki, ale po 1 – ten etap mam już za sobą, a po 2 – na własnej skórze przekonałam się o tym, że czasami naprawdę lepiej jest dołożyć te parę złotych i mieć gwarancję dobrego produktu na lata niż kupić coś, co wytrzyma na Tobie np. 2 tygodnie i bardzo się rozczarować – tak właśnie było w przypadku pewnych butów, które kupiłam w Auchan za 15 zł, a już po miesiącu z hakiem wylądowały na hasioku, bo podeszwa najzwyczajniej w świecie się odkleiła! Od tamtego dnia nie patrzę już na cenę tylko na jakość, materiał i sposób wykonania lub efekty użytkowania.
A co do produktów z krótką datą, które są wystawiane na górze lub te gorszej jakości to niestety, ale akurat tu muszę przyznać Ci rację – takie praktyki stosuje się zwłaszcza w aptekach, drogeriach, dużych supermarketach i innych tego typu miejscach – wiem, bo sama pracowałam i w markecie, i w aptece. I o ile w sklepie spożywczym, jest to dla mnie jeszcze jako tako zrozumiałe, to już w czasie, kiedy pracowałam w aptece, jakoś nie mogłam nad tym przejść do porządku dziennego i często o tym zapominałam, za co wielokrotnie mi się obrywało, niestety…
A co do wakacji za granicą – cóż… pomarzyć to zawsze można… ;p może kiedyś i ja się doczekam…?
pozdrawiam 🙂
@Dorota, witaj w klubie! Od dawien dawna odrzuciłem markety w kwestii elektro-odzieżowo-przemysłowej. Jeśli potrzebne jest coś na lata, co ma służyć i przede wszystkim spełniać swoją rolę, to zapłacić trzeba. Stare myśli ludowe mówią, że „co tanie, to drogie” albo „biedny dwa razy traci” i rzeczywiście w wielu kwestiach się to sprawdza. Ten wpis oparłem na zakupach codziennych czyli chodziło mi głównie o produkty pierwszej potrzeby (spożywcze). Na tym wbrew pozorom najwięcej można zaoszczędzić i jeśli robi się to stale czyli zachowuje się na każdych zakupach tak samo, to już później nie kontrolujesz tego i zakupy są totalnie sprawne 🙂
Przyznam szczerze, że z apteką to bardzo mnie zaskoczyłaś. Nie sądziłem, że i w takim miejscu robi się ludzi trochę w „jajo”.
Życzę słonecznych i pięknych wakacji (marzenia naprawdę się spełniają!). Pozdrawiam Cię serdecznie, Krzysztof.
Bardzo dobrze sprawdza się to na przykładzie płynów do mycia naczyń te droższe są bardziej wydajne i wystarczają na długo tanie zaś są słabej jakości i szybko się zużywają. W ostatecznym rachunku jeszcze na tym zaoszczędzimy. Pozdrawiam
@Iwona, dziękuje za ten przykład, bo faktycznie tak jest! Przypomina mi się bardzo znana reklama, gdzie pokazane było jak jedna kropla pewnego płynu do naczyń potrafi rozprawić się ze stertą brudnych naczyń, zaś płynu taniego trzeba było lać na potęgę. Oczywiście reklama nieco przerysowana, ale mimo wszystko dużo w niej prawdy 🙂 Pozdrawiam również 🙂 Krzysztof.
W takim razie Cię pocieszę 😉 – nie Ty jeden – i zapewne nie ostatni – jesteś teraz w szoku – ja też byłam zdziwiona, że w aptekach takie „akcje” robią, dlatego też, jak już wcześniej napisałam, nie mogłam przejść nad tym do porządku dziennego. A na moje pytanie czemu tak, to usłyszałam, że trzeba tak robić „aby towar w magazynach nie zalegał, bo jak za długo leży, to potem rosną koszty i straty dla apteki, a zysków nie ma”. Dla mnie osobiście to głupota, bo z reguły wszystkie leki bez recepty, suplementy diety i inne tego typu rzeczy mają długi termin ważności, bo aż 2 lub 3 lata od daty produkcji – jedynym wyjątkiem jest sytuacja, kiedy dostawca celowo przysyła do apteki jakiś produkt, który już „na dzień dobry” ma krótką datę ważności i wtedy od razu trzeba to zgłaszać kierownikowi, aby ten mógł sprzedać to taniej niż po normalnej cenie, aby się tego pozbyć i tym samym nie spisać na straty. Wiem, bo taką akcję również przerobiłam na sobie – co prawda to akurat rzadkość, no ale jednak się zdarza niestety :(.
Tak więc, jeśli kiedyś coś będziesz kupować w aptece, to też trzeba – mimo wszystko – zwracać uwagę na daty ważności i nie dać się „zrobić w jajo”. Dla przykładu: jeśli jednego dnia coś kosztuje 15 zł, a już tydzień później jest przecenione na 5 zł, to wtedy przyczyny mogą być dwie: krótka data ważności lub zbyt duża ilość zamówionego towaru, który zajmuje miejsce w magazynie, bo z jakiegoś powodu nie chce się sprzedać tak, jak się to od niego oczekuje. Tylko tyle i aż tyle :/.
A co do reszty: wiem, że pisałeś głównie o zakupach spożywczych, bo sama często kombinuję tak, aby jednak wydawać mniej niż planuję, no ale – jak sam już pewnie zauważyłeś – to automatycznie przerzuca się również i na inne strefy zakupowe – bp w końcu nie samym jedzeniem żyje człowiek, prawda ;p?
pozdrawiam i dobrego wieczoru 🙂
@Dorota, dobrze wiedzieć na przyszłość, bo przyznaję że aptek nie „kontrolowałem”. W kwestii zakupów dziś wpis totalnie odwrotny odnośnie bezpieczeństwa przewożenia dzieci, gdzie „cena nie gra roli”. Pozdrawiam Cię serdecznie! Krzysztof.
Dawno mnie tu nie było, dużo mieliśmy ostatnio na głowie ale na szczęście powolutku nadrabiam 😁
Co do zakupów.. Jej, My swego czasu sami wpadliśmy w ‚pułapke’ z kartami i produktami ‚zaplac mniej za sztukę przy zakupie dwóch’ kurcze jechaliśmy na zakupy i często mimo że nie potrzebowaliśmy takich ilości kupowaliśmy np. dwie kawy bo przecież i tak się używa a dłużej nie będziemy kupować.. szło Nam jednorazowo na takie zakupy koło 300-400 zł licząc też pampersy i inne potrzebne produkty.. na szczęście się opamietalismy w porę.. robimy większe zakupy (kupujemy w markecie to co na bieżąco jest potrzebne) nie robimy już żadnych zapasów i faktycznie wydatki są mniejsze a niczego nie brakuje w domu. Karty mamy, owszem ale korzystamy z nich kiedy akurat produkty których potrzebujemy są w promocji z użyciem Karty. A poza tym tak jak u Was wędliny, chlebek owoce i warzywa kupujemy w małych sklepach blisko domu 😉
Pozdrawiam 😊
@MamaB, cieszę się że wróciłaś na bloga i mam nadzieję, że sprawy które mieliście na głowie są już ogarnięte i u Was wszystko dobrze 🙂 Fajnie, że podzieliłaś się swoimi spostrzeżeniami, dostrzegłaś błędy i jesteś ich świadoma. Takie kupowanie na zapas często działa odwrotnie, bo wszystko szybciej schodzi. Może to wynika z tego, że dużo produktów jest pod ręką i przygotowuje się z nich bardziej urozmaicone posiłki. Wczoraj wydałem 120 zł na zakupy i całkiem sporo miałem ich w koszyku, w sklepie w którym na co dzień zakupów nie robię. Oczywiście bez kart i promocji. Życzę dobrego tygodnia, Krzysztof.