Strona główna » Ciąża » Moja mama idzie rodzić – kto bardziej tęskni, mama czy dziecko?
Rodzenie kolejnego dziecka – zwłaszcza drugiego jest trudnym doświadczeniem z punktu przeżywania matczynej miłości. Dla wielu kobiet jest to pierwsze dłuższe rozstanie z małą córeczką czy malutkim synem. Niby sprawa oczywista, ale zwyczajnie nie prosta. Jako mężczyzna mogę wiele na chłodno i bez emocji wyjaśnić, ale z Mamą w ciąży tak nie jest. Nie dość, że przeżywa poród, to jeszcze musi przeżyć rozstanie z dzieckiem. Na dodatek, w tym wszystkim szaleją hormony.
Aby lepiej przygotować się na taką sytuację poprosiłem moją żonę – Magdę, aby podzieliła się swoim doświadczeniem rozstania z naszym malutkim Antosiem, gdy przyszedł czas na urodzenie Zosi:
Mam wielką ochotę ten wpis zacząć od „pocieszenia” wszystkich kobiet w ciąży mających już dziecko i stojących przed tym trudnym dla każdej matki momentem opuszczenia dziecka, by iść rodzić „nowe”. Będzie trudno, może nawet cholernie trudno, ale dacie radę!
Pamiętam jakby to było wczoraj kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży z Zosią i jak rozmyślałam nad tym, jak Antoś poradzi sobie z moją nieobecnością, kiedy pójdę do szpitala. Wydawało mi się, że stoi przed nim bardzo trudne zadanie. Nie dość, że jego świat zmieni się o 180 stopni, bo już nie będzie miał rodziców tylko dla siebie, to jeszcze z powodu tego będzie musiał poradzić sobie z rozstaniem. Antek, gdy rodziła się Zosia miał 21 miesięcy, więc potrzebował silnej potrzeby bliskości mamy.
Dla mnie i męża od początku jasne było to, że musimy synka przygotować na to, że w pewnym momencie mnie nie będzie. Nie do przejścia była i nadal jest dla nas taktyka stosowana przez niektórych rodziców dotycząca nie mówienia dziecku gdzie i po co mama idzie. Wyjście z domu kiedy dziecko nie widzi, bo jest zajęte czymś innym np. przez babcię, która przyjechała zająć się na ten czas dzieckiem nie jest dobre. Zazwyczaj są to nieprzemyślane decyzje, które skutkują lękiem i brakiem poczucia bezpieczeństwa przez dziecko. Zostaje ono pozostawione z niepewnością , gdzie jest jego mama i czy wróci.
Kiedy tylko brzuch zaczął rosnąć oswajaliśmy Antosia z myślą, że zostanie starszym bratem. Tłumaczyliśmy mu z czym to się wiąże. Pomimo tego, że był malutki naprawdę wszystko rozumiał i przyjmował naturalnie. Głaskał brzuch, mówił do niego i wołał siostrę po imieniu. Wiedział, że wiele się zmieni, ale zapewnialiśmy go również, że pomimo tego, że zmieni się tak wiele, to nasza miłość do niego nie ulegnie zmianie. Wiedział też, że przez pewien czas po narodzinach siostry będzie więcej czasu spędzał z tatą. Kiedy zbliżał się czas narodzin Zosi zaczęliśmy mówić mu o tym, że przez kilka dni mnie nie będzie, bo pojadę z tatusiem urodzić jego siostrę i wrócę do domu już z nią. Był przygotowany na to, że będzie w tym czasie u babci, a tata z nim będzie u niej tylko przez pewien czas w ciągu dnia i w nocy.
Znając historie wielu matek i swoją, prawie z pewnością mogę stwierdzić, że temat rozstania z dzieckiem dotyka bardziej nas niż nasze dzieci. To nam się wydaje, że dziecko sobie bez nas nie poradzi. Mamy wrażenie, że jesteśmy odpowiedzialne za to, że fundujemy dziecku to, co nam się wydaje nie do przejścia. Tymczasem, kiedy już jesteśmy w szpitalu okazuje się, że dziecko sobie świetnie radzi i ku naszemu zdziwieniu (a raczej rozczarowaniu i przygnębieniu) wcale o nas nie pyta, bo zajęte jest świetną zabawą z babcią i dziadkiem.
Pamiętam jakie miałam poczucie winy, że zostawiam Antosia dla innego dziecka. Czułam się jakbym dopuszczała się zdrady. Przecież to on zawsze był moim oczkiem w głowie i zajmował moje serce i uczucia, a teraz pojawił się ktoś inny. Mając świadomość tego, że teraz już nie będę cała dla niego, i że kocham też kogoś innego, kogoś komu będę poświęcała więcej uwagi, trudno mi było przetrwać ten moment rozstania. Może wydawać to się dziwne, ale właśnie takie myśli miałam w głowie. Najtrudniejsze wspomnienia z pobytu w szpitalu, to wcale nie poród i ból z nim związany, ale ogromne cierpienie związane z rozstaniem z Antosiem. Okropnie za nim tęskniłam, cały czas o nim myślałam i zalewałam się łzami. Nie potrafiłam słuchać (pomimo tego, że tak naprawdę cieszyłam się, że sobie dobrze radzi) o tym, że zachowuje się normalnie i o mnie nie pyta. Teraz wiem, że wszystko co w tamtym czasie było dla mnie niezrozumiałe, było związane z hormonami i stresem spowodowanym nową sytuacją. Natomiast to, że Antoś radził sobie tak świetnie było zasługą tłumaczenia, rozmów, zapewnienia bezpieczeństwa i przygotowania go na ten czas.
Nie wszystko było idealnie. Muszę Wam się przyznać do jednego błędu jaki popełniłam w całym tym rozstaniowym wydarzeniu. Wspólnie z Krzysztofem postanowiliśmy, że on nie będzie przyprowadzał Antosia do szpitala. Po pierwsze, wiedzieliśmy, że prawdopodobnie skończy się to płaczem naszego dziecka (jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że moim też). Po drugie, nie chcieliśmy narażać go na bakterie szpitalne. Po trzecie, zależało nam bardzo na tym, aby Antoś z Zosią poznali się w atmosferze rodzinnego domu. W związku z tym, że tęsknota za synem nie dawała mi spokoju postanowiłam zrobić video-rozmowę z Antkiem. Możecie domyślić się, że ta rozmowa skończyła się wielkim płaczem moim i jego, a mąż i babcia musieli opanować sytuację, i do tego tuż przed nocą. To wszystko spowodowało mały kryzys, ale wiele mnie nauczyło. Teraz już wiem, że niepotrzebnie mu się pokazałam i doprowadziłam do jego tęsknoty za mną, ale naprawdę wtedy nie wytrzymałam i byłam przekonana, że nam to pomoże.
Wiem, że wiele rodziców decyduje się na odwiedziny dziecka w szpitalu w celu poznania rodzeństwa i absolutnie tego nie neguję. Jednak patrząc na nasze doświadczenie i na przebieg poznania naszych dzieci ze sobą, wiem, że podjęliśmy dobrą decyzję. Kiedy mąż przywiózł mnie i Zosię do domu, Antosia jeszcze w nim nie było. Wrócił on nie do pustego domu a do rodzinnego ciepła, które zawsze znał, a które było teraz powiększone o naszą Zosię. Były łzy wzruszenia i miłości. Były przytulasy i całusy i to nie tylko moje i Antosia, ale brata z siostrą. Było naprawdę pięknie.
Życzę Wam dobrych porodów i dobrych rozstań. Życzę też pięknych powitań i chwil wzruszeń. Wierzę, ze sobie poradzicie i przeżyjecie ten trudny czas.
Magdalena Opeldus
Krzysztof Opeldus (Tata prezes)
Oceń ten wpis
Twoja opinia jest dla mnie ważna.
Ocena 4,6 / 5. Głosów: 52
Nie dodano jeszcze żadnej oceny.
Skomentowano 6 razy
Zaczęłam 9 miesiąc drugiej ciąży. Pierwszy syn ma 3 lata.
I targaja ma podobne uczucia: co ja zafundowałam dziecku, to za wcześnie itd.
Syn na czas pobytu w szpitalu ma zostać pod opieką babci. Babcie zna bardzo dobrze, zajmowała się nim gdy wróciłam po macierzyńskim do pracy do czasu jak poszedł do przedszkola, potem go odbierala z przedszkola. Od ponad 2 miesięcy ja go zaprowadzam i odbieram bo jestem w domu. W grudniu syn zachorował i był że mna w domu dwa tygodnie i od tego czasu jest straszna mamoza. Babcia zła, dziadek zły. Nie można go u nich zostawić bo jest płacz. Niedługo mam rodzic a tu takie reakcje…on wie że to z babcią zostanie gdy pójdę do szpitala i tata będzie do mnie przyjeżdżał.
Już sama nie wiem czy nie chce zostawać z babcią bo wie że z nią zostanie gdy będę w szpitalu czy co się stało… Jestem przerażona tym co się będzie działo pod moją nieobecność. Aktualnie stresuje mnie to bardziej niż sam poród.
Nie wiem prawdę mówiąc co mam robić czy zostawiać syna z babcią czy to już za późno. Pewnie zrobiłam błąd że po pójściu na zwolnienie to ja odbieralam śruba z przedszkola, babcia sporadycznie. Ale czasu już nie cofne.
Spędza mi to sen z powiek…
@Marta, to całkiem naturalne dla dziecka w wieku 3 lat. Jeśli synek był chory i spędził z Tobą wiele dni, to każda inna osoba (nawet wcześniej bliska) na jakiś czas jest odstawiona na dalszy plan. U nas też wygląda to podobnie. Dla Twojego 3-letniego chłopca sporo się zmienia. Jak najbardziej może wyczuwać nadchodące zmiany. Najważniejsze (choć nie zawsze łatwe) to stworzyć atmosferę bezpieczeństwa dla Twojego synka. Mimo, że rodzi się „nowe”, to właśnie bardzo ważny teraz jest Twój synek. Chodzi w tym o to, aby w czasie kiedy pojawi się rodzeństwo, starsze dziecko nie odczuło się „odtrącone”. Ważne aby czuło się kochane i przyjęło rodzeństwo z zachwytem, nie traktowało nowego członka rodziny jako powodu, przez które coś straciło.
W naszym domu korzystaliśmy z tej metody (w tym wpisie jest też trochę o emocjach dziecka):
https://tataprezes.pl/dzieci/jak-przygotowac-dziecko-na-rodzenstwo/
Ważne, aby w czasie porodu i pobytu w szpitalu starsze rodzeństwo miało kontakt z tatą. Wspólne rozmowy, zabawa i pomieszkiwanie na ten czas u babci (o ile jest to możliwe). U nas bardzo dobrze się to sprawdziło – nocowałem z synem, aby mógł czuć bliskość chociaż jednego z nas. Doskonalne rozumiem Twoje obawy i stres. Pamiętam ile nerwów kosztowało to moją żoną – ostatecznie okazały się całkowicie zbędnę i nasz synek sobie świetnie poradził. Bardzo dużo rozmawialiśmy bez nerwów. Ważna jest tu też rola babci, aby potrafiła ona ze spokojem rozmawiać. Powiedzieć „rozumiem, że tęsknisz”, „wiem, że jest ci trudno”, „mama niedługo wróci”, „niedługo wszyscy będziemy razem”, „to tylko na chwilę”… Jeśli zaś synek będzie krzyczeć i przeżywać – proszę spróbujcie zacisnąć zęby i go przytulcie. Ma prawo nie rozumieć, być zły, nie zgadzać się, ma prawo też krzyczeć, tęsknić i się buntować. To są emocje, których dziecko w tym wieku nie potrafi jeszcze opanować, bo dopiero je poznaje. Dlatego tak ważna w tym jest rola dorosłych opiekunów, aby w tym czasie swoje emocje potrafili opanować i nie dokładali ich dziecku.
Czasu się nie cofnie, ale nie widzę w tym nic złego. Z tego wszystkiego co jest napisane wnioskuję, że jesteś świetną Mamą, która doskonale rozumie swoje dziecko. Proszę pamiętaj, że w tym wszystkim również Ty jesteś ważna (najważniejsza!). Twoje samopoczucie na czas porodu jest istotne, abyś mogła go dobrze przeżyć. Niech on będzie dla Ciebie piękny. Absolutnie nie wyrzucajcie sobie win, bo ich nie ma. To trzeba przetrwać, ale wierzę że spokojem i rozmową osiągnięcie pełen sukces. Zachęcam do przeczytania wpisu, który wcześniej zaproponowałem – otrzymuje sygnały, że sprawdza się on doskonale, dlatego z serca zachęcam do korzystania z niego.
Życzę dużo siły i dobrych doświadczeń! Szczęśliwego rozwiązania i dobrego czasu dla Waszej rodziny! Krzysztof
Jestem w 7 miesiącu ciąży z zagrożeniem przedwczesnego porodu. Mój synek ma w tej chwili 14 miesięcy. Od samego początku nie umiem sobie poradzić z myślą że będzie musiał się mną dzielić. Ze skrzywdziłam własne ukochane dziecko tym że zaszłam w drugą ciąże. Boję się o tym mówić rodzinie, także mężowi… Mój synek jest bardzo mądrym chłopcem który jak na swój wiek wiele rozumie. Przytula się do brzuszka głaszcze całuję. Chyba bardziej czeka i cieszy się z rodzeństwa niż ja sama… Nie wyobrażam sobie wyjazdu do szpitala a niestety o porodzie domowym nie ma mowy. Wiem że problem tkwi bardziej we mnie niż w całej sytuacji i on pewnie nawet nie zauważy ze mamy nie będzie a później syzbko zaakceptuje nowa sytuację ale… Tak trudno mi myśleć że on będzie musiał „oddać” mnie drugiemu synowi… Obawiam się że przez to wszystko nie potrafię i nie będę umiała pokochać drugiego dziecka gdyż do tej pory czuje tylko smutek strach wyrzuty sumienia i wszystko co negatywne….
@Ania, Dziękuję za Twój komentarz. Myślę, że świetnie sobie poradzicie! W Twoim komentarzu jest tyle troski, tyle walki o to, aby być lepszą Mamą, a przecież już jesteś najlepsza! Dużo rozmowy, przytulania, a będzie dobrze. U nas świetnie sprawdziła się metoda, którą opisałem we wpisie: Jak przygotować dziecko na rodzeństwo (znajdziesz w spisie treści).
Miłość do kolejnego dziecka nie musi przyjść nagle, nic na siłę, nic od razu. Być może będziecie musieli się poznać, i to jest zupełnie naturalne. Brak przypływu miłości od pierwszego wejrzenia o niczym złym nie świadczy 🙂
Życzę dobrego czasu i szczęśliwego rozwiązania. Przede wszystkim też spokoju. I proszę nie miej z tych powodów wyrzutów sumienia – dajcie sobie czas. Pozdrawiam Cię serdecznie! Krzysztof
Poród już pojutrze. Jak do tego momentu nie myślałam o tym rozstaniu. A dziś przyszła mi świadomość ponieważ z powodu covidu dzieci nie mogą odwiedzać. Z córcią nie miałyśmy ani jednej nocy osobno od Pazdziernika 8 miesiecy temu, wczesniej sporadycznie na noc. Więc to taka nasza pierwsza dłuższa rozłąka. Chodź wiem jak bardzo Corka uwielbia dziadkow jednych i babcie druga, to stres przez rozlaka spedza mi sen z oczu, a przerazenie bierze gora, na swiadomosc ze od Piatku do Poniedzialku bede poza domem. Hormony robia swoje, emocje, a fakt ze porod jest zaplanowany chyba pogarsza wszystko.
@Maja, To prawda – dzieci uwielbiają dziadków, ale to i tak zawsze niełatwe doświadczenie. Myślę jednak, że najtrudniej rozstanie przeżywa Mama. Całkowicie to rozumiem. Wiem jak bardzo to przeżywała moja żona, a przecież dzieci były zaopiekowane… Jak sobie poradziłyście? Mam nadzieję, że jesteście już w domu RAZEM <3.