Strona główna » Relacje i związki » Jak poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby
Gdy umiera ktoś bliski, to nie wydaje nam się że świat się zawala – kiedy umiera bliska osoba, świat właśnie się zawala. Wszystko, co przeżywamy jest nasze i potrzebne. Nie ma cudownej recepty na to, aby ulżyć w cierpieniu, wręcz przeciwnie – cierpienie po stracie jest potrzebne, jest naturalne i bardzo wskazane. Pomysł na ten wpis już od jakiegoś czasu siedział w mojej głowie, nawet w którymś z komentarzy na tym blogu o tym wspomniałem. Zostawiłem go na później, ale nie przypuszczałem że na tak krótko. Kilka dni temu zmarła mama mojego bliskiego przyjaciela. Codziennie żyję tą myślą i choć nie była to moja mama, to doświadczenie jest we mnie. W czasie uroczystości myślałem też o mojej mamie, o tym jak trudno byłoby mi przeżyć teraz jej stratę.
Kiedy odchodzą bliscy czasem otrzymuje się wsparcie w postaci pocieszenia. My sami zaś próbujemy pocieszać, aby bliskie nam osoby mniej cierpiały. Pragniemy dodać im otuchy i dobór słów w tym pocieszeniu jest tak niefortunny, że już chyba lepsze jest milczenie. Miałem okazję usłyszeć w swoim życiu różnych form pocieszenia, których niekoniecznie oczekiwałem, i myślę że nie ja jeden. Gdy odchodzi bliska osoba, to nieraz możemy usłyszeć od rodziny i przyjaciół:
A gdy odejście dotyczy dzieci, to pocieszająca twórczość jest jeszcze bardziej zadziwiająca:
Przede wszystkim trzeba się zatrzymać nad faktem, który się wydarzył. Umarł człowiek, umarł ktoś bliski naszemu sercu, a wraz z nim umarła cząstka nas. Pocieszenie w tej sytuacji kogoś jest w moim odczuciu najgorszą z możliwych opcji. Osoba przeżywająca śmierć bliskiej osoby potrzebuje obecności rodziny i przyjaciół. Potrzebuje słów zapewniających o wsparciu, ale słów wyważonych i naturalnych – niekoniecznie oczekuje pocieszenia. Dlatego zanim kogoś pocieszymy po stracie, warto się zastanowić czy nie ma innej – lepszej – drogi do wsparcia jej w tej chwili.
Aby móc żyć dalej swoim życiem, a nie śmiercią bliskiej osoby potrzebne jest przeżycie żałoby czyli zmierzenie się z własną emocjonalnością, uczuciami, strachem i lękiem. Jest to sytuacja na którą nikt nas wcześniej nie przygotował, dlatego tak ważne jest aby przeżyć smutek i cierpienie. Przeżyć dostatecznie dobrze, tak aby wylać z siebie naprawdę wszystko – wszelki ból związany ze stratą ukochanej osoby, który „przeszkadza” nam w zaakceptowaniu tej straty. Dla jednych będzie to kilka dni, a dla innych nawet kilka lat. Dlatego nie istnieje coś takiego jak: CZAS POTRZEBNY DO PRZEŻYCIA ŻAŁOBY i wyraz zewnętrzny np. noszenie na sobie przez dłuższy czas (często przez rok od śmierci) czarnych ubrań nie jest oznaką początku i końca żałoby. Żałoba ma przede wszystkim wymiar wewnętrzny, a to co zewnętrzne jest wyłącznie dopełnieniem i pomocą w przeżywaniu.
Psychologia (literatura i specjaliści) dzieli przeżywanie żałoby na 5 etapów:
Nie jestem psychologiem, dlatego nie mam uprawnień do rozpisania na czynniki pierwsze poszczególnych etapów. Mogę jedynie wskazać, że nie należy ich odbierać jako pewnik – każdy przeżywa żałobę na swój sposób, a zatem fazy te mogą się ze sobą zacierać, nie występować w takiej kolejności lub nie występować w całości.
Jeszcze inną ważną, o ile nie najważniejszą kwestią w przeżyciu żałoby i zaakceptowaniu straty jest przebaczenie. Nie potrafię zrozumieć dlaczego etapy żałoby w tak licznej literaturze pomijają kwestię wybaczenia. Kiedy odchodzi bliska osoba możemy obwiniać za to odejście siebie samych:
Nie rzadko trzeba się zmierzyć z tym po śmierci, ale uwierz że nie to sprawiło, że osoba odeszła. Jeśli dawałeś / dawałaś z siebie wszystko – to właśnie tak było. Wszystko co było można zrobić, zostało zrobione.
Odejście bliskiej osoby często wiąże się również z negatywnymi przeżyciami z przeszłości, sprawami niewyjaśnionymi, sytuacjami o które mamy żal. Odejście ukochanej osoby komplikuje te sprawy, dlatego że teraz musimy z nimi zmierzyć się sami i wybaczyć osobie, która odeszła. Uważam, że bez przebaczenia nie ma możliwości pogodzenia się ze stratą. Wszystko, co niewyjaśnione, nieprzebaczone zawsze będzie wracać jak bumerang i wchodzić w nasze życie w przeróżnych sytuacjach. Nieustanny żal do osoby zmarłej, wracanie do sytuacji z przeszłości pomału będzie niszczyć nas od środka, aż w końcu spowoduje, że staniemy się struci i bez chęci do życia. Domyślam się, że niektóre sprawy są bardzo bolesne i przede wszystkim kiedy odchodzą rodzice, którzy za życia nas skrzywdzili, to żal może być tak potężny, że wydaje się niemożliwe, aby go pokonać. Uwierz, że możliwe jest wszystko – jestem synem alkoholika, któremu wybaczyłem. Kiedy myślę o tacie, to myślę przede wszystkim o życiu, które mi podarował. O wszystkich jego wyrzeczeniach, staraniach pomimo swoich wad i złych przyzwyczajeń. Dziękuję za jego pracę, dzięki której miałem dach nad głową, mogłem się uczyć i rozwijać wiedzę, za drobne gesty i przejawy miłości. Dziękuję po prostu za to, że był moim Tatą.
Czasem, osoby, które czują że odejdą proszą nas, aby po nich nie rozpaczać i cieszyć się dalej życiem. Poruszeni tą prośbą, która jest ostatnią wolą zmarłego pragniemy ją spełnić. Spełnienie tej prośby nie powinno mieć nigdy miejsca w takim wymiarze. Warto, a nawet trzeba cieszyć się życiem po odejściu ukochanej osoby, ale najpierw potrzebne jest opłakanie straty. Nie powinniśmy zaprzeczać i tłumić w sobie uczuć i emocji po stracie. W dłuższej perspektywie stłumione emocje zwłaszcza te negatywne mogą prowadzić do zamykania się w sobie i nie radzenia w codziennych sytuacjach.
Innym niebezpieczeństwem jest wyszukiwanie coraz to większej ilości zajęć, aby tylko nie myśleć o śmierci ukochanej osoby lub po prostu wejście w wir pracy i obowiązków. Może to być zarówno świadome podejście jak i nieświadome, kiedy brak czasu dla siebie nie pozwala nam na przeżycie żałoby – tak było w moim przypadku.
Kiedy 7 lat temu zmarł mój tata, to w moim życiu działo się bardzo dużo. Był to czas mojego rozwoju osobistego jak i rozwoju moich firm. Liczne wyjazdy, konferencje i spotkania biznesowe w całej Polsce nie pozwoliły mi zatrzymać się nawet na chwilę i przeżyć straty ojca. Kiedy pojechałem z przyjaciółmi na wakacje – czyli znalazłem w końcu czas dla siebie – coś we mnie pękło. Przez dwa tygodnie nie wiedziałem kim jestem, byłem pogrążony w smutku, nie potrafiłem wydusić z siebie słowa, miałem swój świat, do którego nikogo nie dopuszczałem, a nawet widziałem swojego ojca w innych mężczyznach. Pierwszy raz w życiu bałem się o siebie – o swój stan psychiczny – nie rozumiałem co się ze mną dzieje. Po powrocie z wakacji przez tydzień nie wychodziłem z łóżka. To wszystko było przeżyciem żałoby po stracie bliskiej osoby – mojego taty. Na początku obwiniałem się za swoje zachowanie, ale później zrozumiałem, że nie potrafiłem inaczej. Przeżyłem żałobę po śmierci mojego taty i mogę od lat już ze spokojem żyć dalej. Zaakceptowałem wszystko co się wydarzyło, nie wyrzucając sobie, że mogłem zrobić coś inaczej.
Wszystkim, którzy przeżywają trudne chwile po stracie, życzę przede wszystkim przeżycia żałoby – znalezienia czasu dla siebie i odejścia na chwilę od wszelkich obowiązków domowych czy zawodowych, bo bez dostatecznego przeżycia smutku i cierpienia dalsze życie dla siebie, a przede wszystkim dla innych nie będzie możliwe.
Bezpłatny telefon wsparcia Fundacji NAGLE SAMI: 800 108 108
(czynny w dni powszednie od 14.00 do 20.00)
Krzysztof Opeldus (Tata prezes)
Oceń ten wpis
Twoja opinia jest dla mnie ważna.
Ocena 4,4 / 5. Głosów: 293
Nie dodano jeszcze żadnej oceny.
Skomentowano 29 razy
Krzysztofie, dziękuję Ci za ten wpis.
@Michał, a ja dziękuję, że dobre słowo! Serdecznie Cię pozdrawiam, Krzysztof.
Ja straciłem babcię Stasia i wiesię strasznie płakałem bliscy musieli mnie pocieszać.
Tez przesylam przez podoba sytuacje ponstracie ukochanej babci. Rok temu. Zaczelo sie od corony potem bylo niby okay albo w sumie pokazywala ze jest ok. Wtedy juz ta mysl nie odchodzila do mnie ze jest zle. Byla dlugo w szpitalu. Po wyjsciu u syna, mojego taty. W moim rodzinnym Domu. Ja zyje za granica. Jednak nie czekal am ani minuty by ja zobaczyc, gdy bylo zle. Potrafilam z nocnej zmiany do Polski jechac. I tak trwaly kilka tygodni. Az w koncu bylo mega zle. Postanowilam jechac do Polski ok 550km wiec bylo mi to obojetne. Wazne by do jechac. Nie moglam zyc tu, z mysla, ze w domu z nia zle. Wrecz dzien przed moim wyjazdem dostalam jakiegos szoku. Ucisk w klatce. Pojechalam na pogotowie. Bol byl mega. Jednak ekg pokazal od mega stresu. Bylo mi wiadomo. Wiec nastepnego dnia zjawilam sie w domu u rodziców gdzie byla ona. W tym momencie, jak ja zobaczylam. Myslalam ze stanie mi serce. W sumie w tym momencie mi stanelo I rozwalilo na milion kawalkow. Byla na wozku inwalidzkim. Ledwo jadla
Nie chciala nic. Dostawala tabletki. Na wszystko. Podawal Je j jej syn, a moj ojciec. Zawsze ze lzami. Bo mama ukochana.dla nas najukoxhansza babcia na ziemi.jej Stan byl wrecz lamiacy z nog. W porownaniiu przed szpitalem. Dni byly ciezkie ogolnie dla tych co tam na miejscu byli. Chcialam byc tam przy niej. Czekal a na mnie. Nastepnego dnia, bylo jej zle. Bylo lato. I cieplo I slonce odczuwala. Nogi miala opuchniete, rece. I patrzy la przed siebie, tak w nicosc.niie bylo to spojrzenie co kiedys. Zabrala ja karetka. Odprowadzilam ja tez I powiedzialam do jutra.. Jednak nim wszytscy rano sie porlzbieralismy, mama moja ruszyla do niej jako pierwsza. Nie wpuscili jej. W drzwi ach jak stanela, byl tylko telefon. Ze babcia zmarla. Byl to najgorszy w moim zyciu poniedziałek z rana. Potym nie odezwalam sie ani slowa do nikogo. Nie Potrafilam wydac slowa z sb. Wszyscy wiedzieli jak blisko z nia bylam. 3 miesiace trwalo to potem w pracy. Zero jakiejskolwiwk radosci zycia. Bo tego nie bylismy nauczeni. Jak umiec sie z kims rozstac na zawsze. Dni byly dlugie. I smutne. Teraz zajelam sie czyms innym w zyciu by nie myslec ale tak naprawde ile mam w sobie tego bólu. I tego calego zalu. Wiem. Ze bedzie mnie przesladowac do konca zycia.
Temat bardzo ważny i bardzo trudny. Dzisiejszy człowiek nie ma na nic czasu a jest wiele spraw, które tego czasu bardzo potrzebują. I to jest między innymi właśnie żałoba.
@Magda, zgadzam się – temat trudny, ale właśnie o takich trzeba rozmawiać! Pozdrawiam Cię serdecznie, Krzysztof.
Bardzo ważny wpis. Ja przeżywałam już kilkukrotnie stratę bliskich osób i po okresie żałoby, po płaczu, niedowierzaniu, uporaniu się z tymi wszystkimi trudnymi emocjami pozostaje z nami coś jeszcze. Tęsknota. Tak zwyczajnie po ludzku tęsknimy za zmarłymi.
@Monika, napisałaś o czymś bardzo ważnym, a czego zabrakło w tym wpisie. Dziękuję Ci za to! Pozdrawiam Cię serdecznie, Krzysztof.
Dziękuję za wpis. Gdy napisałeś o swoim Tacie bardzo wzruszyłam się. Podobnie przeżywałam śmierć mojego Taty.
@Iza, dziękuję Ci za podzielenie się tym doświadczeniem. Dobrego wieczoru, Krzysztof.
Czekałam na ten wpis, bo chyba po cichu myślałam, że przeczytam tu coś, co mnie postawi do pionu, ale jednak nie… Wychodzi na to, że na coś takiego, jak dobre przeżycie żałoby po stracie bliskich (mój Tata odszedł 4 i pół miesiąca temu), nie ma jednej i uniwersalnej recepty – to sprawa bardzo indywidualna i osobista. Tym bardziej, że wciąż – niestety – temat śmierci to dla wielu temat tabu, bo albo nie chcą o tym mówić, albo nie chcą przyjąć do wiadomości faktu, że przecież każdy z nas kiedyś odejdzie z tego świata, niezależnie od tego kim był lub kim jest…
pozdrawiam 🙂
@Dorota, cieszę się, że czekałaś na ten temat. Myślę, że rzadko poruszany, a tak przecież ważny. Słusznie napisałaś, że przeżycie żałoby jest indywidualną kwestią każdego z nas. Współczuje śmierci taty. Czas, który minął jest bardzo krótki i domyślam się, że to jeszcze bardzo boli. Życzę Ci pokoju w sercu i dobrego przeżycia żałoby. Krzysztof.
Nie mogę się pozbierać po stracie mamy i męża….To tak bardzo boli…..
@Karolina B.K, współczuję Twojej straty. Strata bliskiej osoby bardzo boli. To czas kiedy zdajemy sobie sprawę z naszych niedociągnięć w relacji, inaczej widzimy też różne sytuacje. To wszystko jest oznaką naszej miłości i tęsknoty. Czas trudny, ale potrzebny. Bez przeżycia żałoby, bez tego czasu kiedy czujemy przeszywający ból, nie da się przejść do porządnego dziennego. Żałobę trzeba przeżyć i dać sobie na nią tyle czasu ile będzie się potrzebowało. Życzę Ci przeżycia Twojej żałoby, dużo siły i bliskości dobrych ludzi. Pozdrawiam Cię serdecznie, Krzysztof.
Nie ma recepty na żałobę ,czasami nasi bliscy i znajomi nie potrafią zrozumieć naszego cierpienia naszej tęsknoty tak cholernie boli gdy odchodzi najbliższa nam osoba ,najgorsze jet to że nie masz z kim o tym porozmawiać jak bardzo cierpisz jak twoje życie straciło sens ,żyjesz ale jednocześnie nie wiesz po co nie masz dla kogo ,osoba która tak bardzo cię kochała nagle znika z twojego życia zostajesz sam z cierpieniem z którym tak naprawdę nie możesz sobie poradzić ,masz dzieci wnuki dalszą i bliższą rodzinę ale w żałobie nikt i nic ci nie pomoże po prostu się nie da, nikt ci nie wróci ukochanej osoby już nigdy nic nie będzie takie same, wspomnienia spędzonych wspólnych wspaniałych lat tak bardzo bolą chce się wyć z bólu tęsknoty, tak bardzo by się chciało przytulić i ucałować ukochanego ale się nie da już nigdy się nie da i ta myśl przebija moje serce jak sztylet, żyję a jednocześnie jak bym umarła moje serce umarło razem z ukochanym,straciłam wszystko co było dla mnie najcenniejsze moją wielką i jedyną miłość po żyć ,straciłam wiarę w modlitwę tak bardzo wierzyłam że Bóg nam pomoże że uratuje mojego męża, minęły cztery miesiące od śmierci a ja czego pragnę to jak najszybciej dołączyć do niego będę szczęśliwa jak nastąpi ten dzień bo ujrzę mojego ukochanego i już na zawsze będziemy razem na wieki i już nic nas nie rozłączy.
@Nina, Bardzo dziękuję za komentarz i podzielenie się doświadczeniem. Strata boli ogromnie i żadne słowa pocieszenia absolutnie nie jej nie umniejszają. Przeżycie straty i przejście tych opisanych we wpisie etapów jest konieczne i potrzebne. Czasem może się wydawać, że świat się zawalił i życie nie ma sensu. W momencie gdy to odczuwamy – dla nas – rzeczywiście tak jest. Uczuć się nie neguje, one są bardzo potrzebne.
Dużo racji jest w powiedzeniu, że czas leczy rany. Ale każdy z nas jest wyposażony w inny zegar do odmierzania tego czasu. Dla jednych będą to tygodnie, miesiące, a dla innych lata. Jednak w tym wszystkim ważny jest otaczający nas świat. Ufam i wierzę bardzo mocno w to, że każda nawet najmniejsza istota na ziemi ma do wykonania plan i jest bardzo światu potrzebna. To wszystko czego doświadczamy hartuje nas, abyśmy mogli być jeszcze silniejsi. Ufam i wierzę również w to, że osoby, które odchodzą pragną naszego szczęścia i nie oczekują ciągłego opłakiwania. Myślę, że osoby, które są w Niebie liczą na nasze szczęście, chcą tego szczęścia dla nas, pragnąc abyśmy byli radośni i mocno nam w tym kibicują.
Ogromnie współczuję Twojej straty. Życzę dobrego przeżycia żałoby. Miłość nie wygasa nigdy – to co kończy się na ziemi jest tylko krótkim przystankiem do pełni Szczęścia. Na wszystko potrzebny jest czas, dlatego tak ważne jest, aby dać go sobie tyle ile będzie potrzeba. Ściskam bardzo mocno, Krzysztof.
Tydzien czasu zaloba pozniej tydzien cos tam… o czym ty mowisz. To jest zaloba .. tym bardziej po ojcu? Chyba nie wiesz co to znaczy strata kogos bliskiego… naprawde nie wiesz.
@Sylwia, Myślę, że każdy ma prawo do przeżywania żałoby na swój sposób, tym bardziej że żałoba składa się z wielu etapów – o czym również jest napisane w tym wpisie. Zachęcam do jego dokładnego przeczytania, a wtedy wyciąganie z kontekstu słów nie będzie potrzebne. Każda żałoba jest inna, każdy jest też inny. Jesteśmy w różnych etapach swojego życia i mamy różny bagaż doświadczeń – to wszystko ma wpływ na nasze przeżywanie straty, jak również na przeżywanie emocji we wszystkich sferach naszego życia. Ocenianie, że coś powinno wyglądać inaczej bez znajomości sytuacji jest zupełnie nie na miejscu, ale szanuję Twoje zdanie, dlatego je tu zostawiam. Wszystkiego dobrego, Krzysztof.
Droga Nino. Bardzo Ci współczuję i rozumiem bo przechodzę to samo co Ty. Mój mąż zmarł nagle i niespodziewanie 3 tygodnie temu.
Nasze życie się skończyło. Nie mam czego się uczepić. Czuję przytłaczający niepokój i mnóstwo wyrzutów sumienia. Może jest możliwość kontaktu mailowego z Tobą a może nawet telefonicznego. Być może pomożemy sobie nawzajem. Ja wysłucham Ciebie a Ty mnie. To przynosi ulgę. Pozdrawiam i czekam.
Hmm… jestem na etapie kompletnego nie radzenia sobie z problemem żałoby. Straciłam 4 najbliższe mi osoby, mówią masz dzieci, ale… 2012 wrzesień śmierć tatusia, poszedł na działce i został obok studni, to był cios… był osobą która dawała mi poczucie bezpieczeństwa, obwiniam się że tak mało czasu mu poświęcałam ( mąż, dzieci i zakichane swoje mądrości), dwa dni przed śmiercią był u mnie, nawet zatańczył że mną w ogrodzie, wyjaśniliśmy sobie wiele, przebaczyliśmy sobie wzajemnie, ale… nie mieliśmy okazji się tym nacieszyć. Popadłam w zawieszenie i do dziś z nim walczę, nie ma mnie, chodzę, mówię, śmieję się, ale nie ma mnie. Dostrzegłam coś, czego nie zauważałam, a o czym mi mówił. Wywróciło się wszystko. 2013 sierpień uciekłam z domu do siostry, to był impuls (dzieci były już dorosle). Po miesiącu znalazłam pracę i mieszkanie. Mój stan był tragiczny, nie jadłam, ćwiczyłam jak opętana i ciągle płakałam, a właściwie ryczałam, nie mogłam z nikim rozmawiać, bo wybuchałam płaczem. Dużo czasu poświęcałam chorej siostrze, kupowałam jej zawsze kwiaty hmm… cieszyłam się że ją odzyskałam, kochałam ją tak bardzo. 2015 marzec śmierć jedynej siostry, pojechałam z nią na badania i wróciłam sama. Czego nie zauważyłam? Może mogłam lepiej zgłębić jej chorobę, ale naprawdę się starałam, nie udało mi się… Znowu uciekłam, tym razem do innego kraju., aby nie myśleć, ale… Kolejne dwa lata wycięte z życiorysu, tylko ryczenie i rozmyślanie. W 2017 zaczynałam się powoli ogarniać, nie dawałam się depresji, uciekałam w pracę i… . 2019 październik śmierć kochanej cioci, to była moja przyjaciółka od maleńkości bez tworzenia murów i barier, taki mój spowiednik hmm… najmłodsza siostrzyczka mojej mamusi. Byłam u niej w środę, powiedziałam jej że ja kocham, a ona mi… pamiętaj że Cię kocham, w piątek się położyła, ale w sobotę już nie wstała. 2019 grudzień… telefon… mamuś babcia nie żyje… Dlaczego mnie tam nie było, dlaczego jestem tu gdzie jestem, zamiast być w Polsce z mamusią i pilnować jej… Nie ma taty, nie ma mamy, nie ma siostry i nie ma serdecznej przyjaciółki. Czuję się niepełna, pusta, ta która nie sprostała zadaniom, którym powinna sprostać.. . Wiem… mam dzieci, mam już nawet wnuczusia, ale czuję się taka samotna, zawiodłam i nie mogę sobie wybaczyć. Nie zrobiłam wszystkiego, mogłam jakoś inaczej, ale… Od lutego wszystko wróciło, i wszyscy przychodzą do mnie w snach, a ja czuję ogromny strach nie tylko we śnie. Czuję się winna i boję się, że chcą mi jeszcze coś odebrać. Ten strach mnie paraliżuje, znowu nie umiem z nikim rozmawiać, bo wystarczy muśnięcie w myśli i płaczę… Z dala od dzieci w moim małym pokoiku jak cela hmm… ale trzeba pracować, bo jak inaczej? Nie można odbierać dzieciom ich spokoju, chociaż wiem że mnie tak bardzo kochają. Dręczę się i nie umiem przestać płakać… Nie widzę wyjścia, a tego zawsze wszyscy ode mnie wymagają, siły… A ja, jestem słabym tchurzem, który nie umie sobie poradzić ze sobą, ale dla którego problemy innych są zawsze przeze mnie rozwiązywane…
@Ania, Dziękuję Ci za podzielenie się swoim trudnym doświadczeniem i przeżywaniem straty. Doskonale Cię rozumiem, że słowa „masz dzieci…” nie uleczą Twojego bólu. Te słowa nie będą również ukojeniem. Masz prawo do przeżywania straty niezależnie od tego co posiadasz – niezależnie od innego szczęścia.
Gdy zakładamy własną rodzinę tak to już jest, że to właśnie naszą nową rodzinę traktujemy priorytetowo. Nie wyrzucaj sobie, że zbyt mało czasu poświęcałaś Tacie. Twoja własna rodzina potrzebowała tego czasu najbardziej – tak już jest i właśnie tak być powinno, choć czasem trudno nam to zrozumieć i sobie przebaczyć. Rodzina nasza jest najważniejsza, a nasi rodzice nie stają się mniej ważni, ale to nie im poświęcamy najwięcej uwagi. To zupełnie prawidłowe.
W tym trudzie dostrzegam jednak pewne piękno. To, że mogłaś zatańczyć i wyjaśnić niektóre sprawy, to ogromny dar. Nie wszystkim jest to dane. Wam się udało! Myślę, że warto zachować to głęboko w sercu i widzieć w tym dobro.
Tak samo inne Twoje relacje. Często po prostu zbyt dużo na siebie bierzemy, zbyt wiele od siebie oczekujemy. Często jest też tak, że nie pozwalamy sobie na szczęście, albo czujemy ogromną odpowiedzialność za innych. To wszystko prowadzi do pewnego zawieszenia. Żyjemy, ale z tego życia nie czerpiemy.
Śmierć to jest tajemnica. Wierzę jednak, że będzie nam dane się jeszcze z wszystkimi spotkać. Myślę też, że bliskie nam osoby, których już nie ma na ziemi, najbardziej na świecie pragnęłyby naszego szczęścia. Z całą pewnością nie oczekują one, abyśmy teraz popadli w żal i wyrzucali sobie winy.
Po śmierci mojego Taty też uciekłem w pracę, i wiem dziś że to był bardzo wielki błąd. Dopiero, gdy znalazłem czas wyłącznie dla siebie zrozumiałem wszystko co się stało i przeżyłem żałobę.
Droga Aniu, nie jesteś tchórzem, a wartościową i cudowną kobietą, która przeżyła stratę. Straciła bliskich, których tak bardzo kochała. Dużo w tym zależy od naszego nastawienia. Osoby zmarłe nie mają „mocy” by nam coś zabrać, po co miałyby to robić?! Raczej domagają się spokoju i Twojego szczęścia. Być może chcą Ci powiedzieć, że masz już to zostawić, i to rozmyślanie jest niepotrzebne.
Jeśli na co dzień nie masz pomocy psychologa, to warto o to zadbać. Zrobić to dla siebie! Wizyty u psychologa pomogą Ci poukładać sprawy, które tak bardzo Cię ranią i nie dają Ci spokoju. Bardzo Cię proszę, abyś to zrobiła ❤ To naprawdę pomoże i nie jest żadnym wstydem, czy oznaką słabości. To raczej oznaka mądrości i siły! Nawet dziś o tym pisałem w najnowszym wpisie. Warto korzystać z pomocy innych.
Możesz zawsze do mnie napisać również wiadomość prywatną, wszystko pozostanie w pełnym zaufaniu i między nami.
Ściskam Cię mocno,
Krzysztof
Mój ukochany tatuś odszedł miesiąc temu… Twój wpis bardzo mądry, pociesza, mimo to wiem, że to złudne , ze to chwilowe.
Jestem totalnie przy moim tacie, dzień po dniu, budzę się z myślą o nim, towarzyszy mi w ciągu całego dnia i zasypiam myśląc o nim.
Tak bardzo tęsknię, serce popękane na milion kawałków… wraz z jego odejściem umarła i część mojego serca. Ciężko się pozbierać, znaleźć sens życia. Oglądam zdjęcia, od mamy wzięłam koszulę taty, chce czuć jego zapach, jego bliskość. Być może to okrutne, być może zadręczam się tym dodatkowo ale tak czuję, ze chcę go jakkolwiek jeszcze dla siebie. Choć wiem , ze to już nigdy nie powróci, że on już nigdy nie przyjedzie do mnie, nie zadzwoni, nie zobaczę go, nie usłyszę , nie dotknę. Ból jest przeogromny i nie do opisania.
Wiem, ze muszę sama się z tym uporać, ze tak naprawdę nikt mi ńie pomoże, ze muszę przejść przez te stratę, bo nie da się inaczej, na skróty. Tu potrzebny jest napewno czas i dużo siły, której teraz jestem pozbawiona. Wsparcie przyjaciół bardzo cenię, niektóre osoby w rodzinie tydzień po pogrzebie zasugerowały, ze powinnam już wejść na inne tory, ze przecież oni tez stracili bliskich i ze czasu już nie cofnę. Takie wsparcie odrzucam, od chcę nawet słuchać takich mądrości. Jestem bardzo uczuciowa i wrażliwa i dla mnie utrata kogoś bliskiego memu sercu a taką osobą był mój tatuś oznacza przeogromny ból i smutek i tęsknotę i cierpienie. To był mój tatulęk, z którym byłam bardzo związana emocjonalnie, znaczył dla mnie bardzo dużo. Mam wsparcie u dzieci, ale nie chcę ich stałe obarczać swoim smutkiem. Dziękuję Ci za ten wpis, za to że pomagasz choć w małym procencie ale zawsże. Takich słów potrzeba tym , którzy tęsknią za bliskim. Pisząc te słowa splakalam się , ale płaczę dużo odkąd taty już nie ma z nami, bo muszę się wypłakać, nie mogę tego tłamsić w sobie. Nie wiem, jak długo będę tak przezywać tę stratę, pewnie tak długo jak to będzie potrzebne.
Pozdrawiam cieplutko.
Ewi
@Ewi, bardzo Ci dziękuję za tą wzruszającą wiadomość i bardzo współczuję Ci straty ukochanego Taty. Dziękuję też za zaufanie i miłe słowa. Kiedy czytam Twoje słowa tak sobie myślę, że to całkiem normalne, że tęsknisz i opłakujesz Tatę. Myślę też, że nie ma jakiegoś schematu, w którym byłaby mowa o tym jak długo i na jakim poziomie powinno się przeżywać stratę ukochanej osoby. Każdy jest inny i przeżywa żałobę na swój sposób. Jeden potrzebuje więcej czasu na opłakiwanie, inny mniej. Ja sam dopiero po około miesiącu od śmierci Taty zacząłem to przeżywać. Wcześniej wpadłem w wir obowiązków i starałem się żyć normalnie. Teraz wiem, że w pewnym sensie była to ucieczka przed zmierzeniem się ze stratą.
Jest kilka etapów przeżywania żałoby przez które człowiek przechodzi po utracie bliskiej osoby. Jeśli masz ochotę, poczytaj o tym, pomoże Ci to zrozumieć bardziej siebie i to, co przeżywasz. Wiem, że napisałaś, że musisz się sama z tym uporać, jednak wiem też, że dobrze jest skorzystać ze spotkań z psychologiem, przed którym można się wygadać. Pomoże też uporządkować pewne rzeczy. To naprawdę pomaga. Myślę o Tobie ciepło i jeszcze raz dziękuję, że napisałaś. Krzysztof
11 dni temu zmarła moja Mama. Byłam z nią bardzo zżyta, to mój najlepszy przyjaciel. Codziennie mam momenty, kiedy łzy płyną szerokim strumieniem i nie jestem w stanie zrobić nic innego. Przed chwila zadzwonił mój mążi kiedy usłyszał, ze płacze, zdzwilil się i zapytał, dlaczego płacze, skoro minęło już trochę czasu. Był zniecierpliwiony. Jak bardzo to boli. Tęsknie za Mama, wiem, ze ktoś kto tego nie przeżył nie zrozumie, ale oczekiwanie, ze po 10 dniach wróci się do normalności jeszcze bardziej dołuje. Nie robcie tego swoim bliskim.
Droga M, Dziękuję Ci serdecznie za Twój komentarz. To bardzo ważny apel, który całkowicie popieram! Daj sobie tyle czas ile potrzebujesz. To bardzo ważne. Obok śmierci obojętnie przejść się nie da. Tu nie ma czegoś takiego, że po 10 dniach wypada przejść do porządku dziennego. Wręcz odwrotnie.
Proszę przyjmij wyraży współczucia. Wiem jak bardzo boli. Potrzebujesz przeżyć żałobę – każdy potrzebuję. Pozwól sobie na to. Możesz z mężem o tym porozmawiać. O tym czego oczekujesz, i czego potrzebujesz.
Ściskam mocno <3 Krzysztof
Prawie rok temu zmarł mój tata na Covid-19. Nie mogę się z tym pogodzić, nie wierzę w to co się stało. Myślenie o tacie bardzo mnie boli, chodzenie na cmentarz przypomina mi, że umarł dlatego tam nie chodzę. Nie chcę z nikim o tym rozmawiać bo to sprawia mi przykrość. Na co dzień nie pamiętam, że umarł. Moja głowa wypiera myśli o śmierci taty. Nie potrafię przyzwyczaić się do tej myśli. Nie mogę patrzeć na jego zdjęcia i przedmioty po nim. Co robić?
@Kasia F. Bardzo współczuję śmierci Taty. Każda śmierć bliskiej osoby jest bardzo trudna, tym bardziej niespodziewana. Każdy przeżywa żałobę na swój sposób, jednak bardzo ważne jest by przejść przez wszystkie etapy żałoby. Jeśli nie potrafisz poradzić sobie z pogodzeniem się ze śmiercią Taty to warto przepracować to z psychologiem. Terapia jest bardzo pomocna i samo wypowiedzenie swoich emocji daje bardzo wiele. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo dobra. Krzysztof
Tydzień temu zmarł mój kochany Tatuś. Zanim odszedł, spędziłam z nim każdy dzień, opiekując się nim, będąc blisko w tych trudnych dla nas wszystkich chwilach, chciałam być przy nim gdy będzie odchodził, ale Tata zdecydował inaczej. Nie żałuję żadnej minuty spędzonej przy szpitalnym łóżku, rozmów, dotyku, myślę że jest łatwiej teraz gdy wiem że mogłam być przy nim, dlatego jeśli tylko macie szansę być blisko, bądźcie. Bardzo tęsknię za Tatą, nie chcę słyszeć rad typu: zmarł, trzeba zapomnieć. Nie da się zapomnieć, trzeba przeżyć żałobę i nauczyć się żyć od nowa, nie zrobi się tego w tydzień…
@Beata, wyrazy współczucia. 100% racja – każdy potrzebuje indywidualnie tyle czasu, ile tylko będzie potrzebował. Nie ma to żadnej złotej rady, czy reguły. Nie można także oceniać, że ktoś „lepiej” przeżywa żałobę, a ktoś „gorzej”. To trudne. Każda śmierć bliskiej osoby nie pozwala nam przejść do porządku dziennego, od tak… Potrzeba czasu. Życzę Ci tego czasu przeżytego w pełnej zgodzie ze sobą. Krzysztof